Według Gazety Wyborczej przed podwyżką zarobki w tomaszowskim szpitalu wyglądały następująco:
– chirurg bez specjalizacji, pensja – 2009 zł; z dyżurami – 5459 zł
– internista ze specjalizacją II stopnia, 17 lat stażu – pensja 2818 zł; z dyżurami – 5668 zł
Poruszający jest fakt, że od kwietnia br specjalista z 20 letnim stażem ma otrzymać 5500 zł pensji i 4000 zł za dyżury.
I tak Szpital wydawał na płace 2,3 mln miesięcznie, a kontrakt z NFZ był na 2,75 mln – czyli szpital wyda teraz na płace więcej niż zarobi.
Przerażające jest to, że nikt nie powiedział, że za miesiąc, dwa nie będą chcieli więcej – skoro dostają więcej już teraz, nawet jeśli Szpitala na to nie stać. Już odzywają się o swoją "działkę" pielęgniarki, są jeszcze inni w służbie zdrowia – np. ratownicy. Jak długo Dyrektor Szpitala bedzie się poddawał naciskom lekarzy?
Lekarze dobrze wiedzą o tym, że przecież 100 tys. mieszkańców powiatu musi się gdzieś leczyć, dlatego tak twardo stoją przy swoich warunkach i to zawsze my: podatnicy, pacjenci będziemy tak naprawdę poszkodowani ich postawą – sami się nie wyleczymy. To my ostatecznie poniesiemy koszty ich żądań.
Propozycja dla Pana Premiera RP – skoro mają wzrosnąć płace dla "biednych" lekarzy, a szukamy nowych dróg finansowania służby zdrowia, to może zamiast podwyżek składek ubezpieczeniowych (co uderzy znowu w każdego przeciętnego Kowalskiego) należy wprowadzić VAT za prywatne usługi lekarskie – wszyscy doskonale wiemy jekie są to kwoty… bez podatku, bez nadzoru skarbowego.
Może to właśnie ten moment – przestać udawać – kasa fiskalna na każde biurko lekarza i będzie wielki zastrzyk finansowy chociażby na wzmocnienie wydatków na służbę zdrowia, a każdy pacjent niech poprosi za prywatna usługę lekarza, pielęgniarkę – o paragon z kasy fiskalnej.