„Obywatel Jones” – seans z cyklu Kultura Dostępna 16.07.2020

453

Kino jest dzisiaj polityczne. Świat zmienia się szybciej niż jesteśmy w stanie to zauważyć, nie mówiąc o dogłębnej analizie zjawisk. Z reguły nie są to zmiany korzystne. Od ekologii poprzez ekonomię, kończąc na ponurej diagnozie społecznej. Filmowcy czują być może mocniej niż kiedykolwiek wcześniej, że to jest właśnie dobry moment na zabranie głosu, wyrażenie sprzeciwu, albo artystyczną syntezę niepokojących zjawisk.

Agnieszka Holland, jedna z najbardziej utytułowanych polskich artystek filmu, w nagrodzonym Złotymi Lwami na festiwalu w Gdyni „Obywatelu Jonesie”, sięga do zapomnianych wydarzeń z przeszłości, żeby opowiedzieć o niebezpieczeństwach czyhających na nas dzisiaj. Forma filmu jest ostentacyjnie klasyczna, ale wydźwięk wręcz wywrotowy. Trawestując słynną myśl Norwida: „Przeszłość – jest to dziś, tylko cokolwiek dalej”. Świat wciąż błądzi, grzeszy w najlepsze, czekając na szlachetnego kronikarza który przekazałby reszcie świata prawdę. Niestety, w „Obywatelu Jonesie” ów kronikarz przegrywa również. Bo to nie jest – nigdy nie był? – świat dla dobrych ludzi.

W „Obywatelu Jonesie” oglądamy śledztwo prowadzone przez młodego, ale już utytułowanego dziennikarza z Walii, tytułowego „obywatela” – Garetha Jonesa (w tej roli James Norton), który staje się w zasadzie jedynym kronikarzem tak zwanego „Wielkiego głodu” na Ukrainie w latach trzydziestych ubiegłego wieku. Jones jest postacią prawdziwą. Przygotowując materiał dziennikarski z Rosji odkrył, że gigantyczne zyski z handlu zbożem przeznaczane są na potrzeby wojskowe, a w tym czasie na Ukrainie z głodu umierają ludzie. Nie dziesiątki, nie setki, nie tysiące, a miliony. Według różnych statystyk podczas Hołodomoru (ukraiński wyraz Голодомор oznacza dosłownie „zamorzenie głodem”) na Ukrainie, a także w Kazachstanie i Kirgistanie z głodu umarło od sześciu do dziesięciu milionów ludzi. Jones próbował zainteresować tą sprawą polityków, Wielką Brytanię, napisał dokładny raport, ale Zachód robiący interesy z komunistyczną Rosją, nie był zainteresowany prawdą, nie chciał jej usłyszeć. O Garethcie Jonesie większość Ukraińców, Anglików i Walijczyków usłyszała dopiero po premierze filmu, dzięki polskiej reżyserce.

„Obywatel Jones” pokazuje oportunistycznych dziennikarzy (nagrodzony Pulitzerem moskiewski korespondent „New York Timesa” Walter Duranty), cynicznych politycznych graczy, ale także początek ery prasowych fake newsów, fikcji tak atrakcyjnej że staje się rzeczywistością, wreszcie postępującą chorobę przemocy, nacjonalizmu, ksenofobii nękającej ówczesną Europę. Brzmi to wszystko niestety bardzo znajomo, niepokojąco aktualnie. „Historia Garetha Jonesa mówi o zdradzie Zachodu i obojętności wobec wybuchu czegoś potwornego” – mówiła reżyserka w jednym z wywiadów. Kino to także przestroga.

Łukasz Maciejewski