Na początku oferowano towar w byle jakich lokalach a ciuchy na ogół były kiepskiej jakości. Klientów to jednak nie odstraszało, gdyż sklepy odwiedzali ludzie autentycznie biedni. Od paru lat sytuacja zmieniła się radykalnie. Second-handy zajmują przyzwoite lokale w centrum miasta. Są wyposażone w regały, wieszaki, stojaki do ekspozycji. Odzież jest wyprana, wyprasowana, posegregowana. Często odzież ma metkę z ceną i rozmiarem. Ale są też skrzynie z odzieżą na wagę, zazwyczaj już drugiego sortu. Zmienił się system sprzedaży, coraz rzadziej kupuje się na wagę, za cenę coraz niższą w miarę upływu dni od dostawy. Zmieniła się też klientela. Często w sklepach tych widać osoby, których o skrajną biedę trudno posądzić. Dzieje się tak może dlatego, że tomaszowskie second-handy są tańsze niż te z dużych miast, a zaopatrzenie nie gorsze. Jednak w dniu dostawy towaru przed sklepem ustawia się kolejka zawsze jednych i tych samych osób. Zadać sobie można pytanie czy w takim razie istnieje rynek wtórny zwany niegdyś spekulacyjnym?