Schody do nieba

924
Dwa pierwsze sety mogły się podobać kibicom Lechii. Ataki z 6 strefy robiły wrażenie nie tylko na gościach, co najważniejsze, były skuteczne. Lechia prezentowała wysoki poziom w każdym elemencie gry. Funkcjonowało przyjęcie i atak. Patrząc na wynik, można śmiało stwierdzić, że dwa pierwsze sety Lechia wygrała pewnie. Nie oznacza to jednak, że wygrana przyszła łatwo. Początki obu setów nie zwiastowały lekkiej przeprawy gospodarzy. Co gorsza, Lechia sprawiała wrażenie, jakby „zbyt szybko” chciała wygrać mecz i w konsekwencji popełniała niewymuszone błędy. Przyjezdni, natomiast, wyczekiwali momentu załamania się gry gospodarzy.

Przysłowiowe „przełamanie” nadeszło w secie nr 3. Drużyna gości złapała wiatr w żagle. W polu zagrywki brylował Kamil Kosz a gospodarze męczyli się z przyjęciem. Początek seta, to dominacja Rzeczycy 6:1. Jak się później okazało, był to zwiastun odrodzenia się gości. Caro pewnie kończyło pierwsze akcje ale również kontry. Lechia nie odpuszczała do samego końca i przy stanie 21:20 dla gospodarzy można było oczekiwać wygranej 3:0, do której już zdążyli przyzwyczaić swoich kibiców. Tymczasem problemy w przyjęciu i niemoc w ataku sprawiły, że to goście wygrali trzeciego seta.
Set 4 to zdecydowana przewaga Rzeczycy w każdym elemencie gry. W drużynie Lechii zabrakło koncentracji i wiary w zwycięstwo, co skrzętnie wykorzystali przyjezdni. Decydującym elementem o zwycięstwie drużyny gości w tym secie znowu okazała się zagrywka. Goście podjęli pełne ryzyko również w ataku i bloku. Gra Lechii się posypała i drużyna sprawiała wrażenie jakby chciała „dowieźć seta” i przygotować się mentalnie na tie-break. Wprowadzenie zmian przez trenera Tomasza Migałę pozwoliło gospodarzom przygotować siły na decydująca rozgrywkę.
W tie-breaku drużyna Lechii pokazała się z jak najlepszej strony. Wprowadzenie na boisko kapitana drużyny, Jacka Wieczorka, pauzującego dotychczas z powodu kontuzji, podniosło morale drużyny. Gra zaczęła się układać po myśli gospodarzy mimo, że przy zmianie stron, to goście prowadzili 8:6. W drugiej odsłonie seta to Lechia przejęła inicjatywę i pewnie przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść wygrywając do 12.

KS Lechia Tomaszów – LKS Caro Rzeczyca 3:2 (25:16, 25:20, 22:25, 14:25, 15:12)

W drużynie KS Lechia Tomaszów nie zagrał kontuzjowany Adrian Zalewski (przyjmujący). W jego miejsce pojawił się Damian Migała.

Po meczu powiedzieli:

Michał Makowski (przyjmujący) Grało mi się zdecydowanie lepiej niż poprzednio. Dużo trenowałem z Adamem Herbichem (rozgrywający). Wreszcie „znajdujemy się” na lewym skrzydle i na „pipe’ie” (atak z 6 strefy – przyp.) no i w sytuacyjnych piłkach. Wszystko zaczyna grać. Podsumowując mecz, były mankamenty w przyjęciu i obronie, co sprawiało, że nasza gra nie była płynna. Mamy wreszcie do dyspozycji cała 14-tkę, więc myślę, że świeża krew na boisku pozwoliła uspokoić grę szczególnie w końcówce. Potrzeba tzw. „chłodnej głowy” nie tylko na boisku ale również na ławce rezerwowych i trenerskiej. Zmiany się opłaciły.


Adam Herbich (rozgrywający) Były to derby regionu, wiec wszyscy podeszli do meczu emocjonalnie. Myślę, że gra obu drużyn mogła się podobać. Pierwsze dwa sety z niewielkimi problemami ale wygrane. Potem, cóż, gratulacje dla chłopaków z Rzeczycy. Podnieśli się i widać było, że „puścili rękę”. Wszystko im wychodziło, a my? Siedliśmy… Na szczęście potrafiliśmy się podnieść po zimnym prysznicu i w tie-breaku pokazaliśmy swoją wyższość. Jestem bardzo zadowolony z meczu. Cieszę się z wygranej.