Polacy ratujący Żydów pod okupacją niemiecką

40
Paweł Roszkowski (źródło: sprawiedliwi.org.pl)

Autor: Muzeum im. Antoniego hr. Ostrowskiego

24 marca (w rocznicę zamordowania rodziny Ulmów) obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką.

Zajęcie terytorium Polski przez III Rzeszę Niemiecką oznaczało śmiertelne zagrożenie dla ludności żydowskiej, stanowiącej w chwili wybuchu II wojny światowej ok. 10% ludności kraju. Obłędna ideologia rasistowska głoszona przez partię hitlerowską odmawiała wręcz Żydom człowieczeństwa, a oparta na niej polityka władz niemieckich zakładała fizyczne wyniszczenie narodu żydowskiego. Szczególnie drastyczne formy tych działań nastąpiły w czasie wojny, gdy za szykanami i dyskryminacją (obecnymi już przed wojną w Niemczech) poszła izolacja ludności żydowskiej, a następnie dokonane na niej zbrodnie ludobójstwa. To tragiczne doświadczenie stało się udziałem w pierwszym rzędzie Żydów mieszkających w Polsce – kraju najwcześniej zaatakowanym i okupowanym. W latach 1939-1941 polskich Żydów zamknięto w gettach. Te zamknięte dzielnice coraz bardziej zagęszczano, przesiedlając do nich Żydów z pobliskich miejscowości (a nawet – jak w przypadku getta łódzkiego – z Niemiec czy Austrii). Pogarszało to w zastraszającym tempie warunki sanitarne, co sprzyjało epidemiom chorób zakaźnych dziesiątkujących mieszkańców, nękanych ponadto głodem, poddanych terrorowi i wykorzystywanych do niewolniczej pracy. Jednocześnie od października 1941 r. na mocy rozporządzenia generalnego gubernatora Hansa Franka o ograniczeniach pobytu w Generalnym Gubernatorstwie zarówno Żydom bez zezwolenia opuszczającym getto, jak i wszystkim osobom udzielającym im pomocy, schronienia czy sprzedającym żywność groziła kara śmierci. W 1942 r. rozpoczęły się masowe wywózki Żydów do obozów zagłady – z Polski centralnej głównie do Treblinki (przy czym wielu Żydów zostało zamordowanych na miejscu). W latach 1943-1944 istniejące jeszcze getta były w praktyce zredukowane do niewielkich rozmiarów zaplecza dla obozów pracy. Pod koniec wojny pozostali w nich Żydzi zostali wywiezieni do obozów koncentracyjnych na terenie Niemiec.

Wielu Polaków udzielało pomocy prześladowanym Żydom, pomimo drakońskich kar grożących za tę pomoc. Działania instytucjonalne podjęło Polskie Państwo Podziemne. W Biurze Informacji i Propagandy Komendy Głównej Związku Walki Zbrojnej – Armii Krajowej działał Referat Żydowski, od 1941 r. zbierający informacje o losie polskich Żydów. 27 września 1942 r. z inicjatywy pisarki Zofii Kossak-Szczuckiej i bojowniczki niepodległościowej jeszcze z czasów walki z caratem Wandy Krahelskiej-Filipowiczowej działacze Frontu Odrodzenia Polski, Polskiej Organizacji Demokratycznej, Związku Syndykalistów Polskich i Polskiej Partii Socjalistycznej – Wolność, Równość, Niepodległość utworzyli Tymczasowy Komitet Pomocy Żydom im. Konrada Żegoty (postać fikcyjna – połączenie imion bohaterów III części „Dziadów” Adama Mickiewicza), przekształcony 4 grudnia 1942 r. w Radę Pomocy Żydom przy Delegaturze Rządu RP na Kraj (także znany pod kryptonimem „Żegota”). Rada działała głównie w Warszawie, Krakowie  (działał tam założyciel naszego Muzeum prof. Tadeusz Seweryn), Lwowie, Lublinie i Zamościu. Była finansowana głównie ze środków Delegatury. Latem 1944 r. z jej pomocy finansowej korzystało 4 tys. osób. Rada wydała w sumie ok. 50 tys. fałszywych dokumentów. Dzięki jej pośrednictwu uratowało się 2,5 tys. żydowskich dzieci. Przy tworzeniu fałszywych metryk nieocenioną pomocą służyli księża katoliccy (do końca 1945 r. parafie pełniły jednocześnie funkcje urzędów stanu cywilnego), których co najmniej 600 zaangażowanych było pomoc Żydom (ponadto Żydów ukrywano w wielu klasztorach oraz zakonnych sierocińcach). Armia Krajowa karała śmiercią tzw. szmalcowników – szantażujących Żydów z chęci zysku i wydających ich w ręce Niemców.

Polacy próbowali zwrócić uwagę światowej opinii publicznej na tragedię narodu żydowskiego. Pierwsze sprawozdania o ludobójstwie w Auschwitz opracował rotmistrz Witold Pilecki. Jesienią 1942 roku Jan Karski udał się do Wielkiej Brytanii z misją, której celem było poinformowanie polskiego rządu w Londynie oraz społeczności międzynarodowej o eksterminacji Żydów. Choć spotkał się z prezydentem USA Franklinem Delano Rooseveltem i wieloma innymi wpływowymi osobistościami, nigdzie nie znalazł zainteresowania tragedią Holokaustu. Wiele osób, z którymi rozmawiał, nie wierzyło w jego relacje i uznawało je za propagandę polskiego rządu w Londynie.

W pomoc Żydom angażowały się tysiące Polaków. Ustalenie ich pełnej listy nigdy nie będzie możliwe. Według różnych ustaleń mogło to być nawet ponad 100 tys. osób. Nie wiadomo też, ilu zginęło za pomoc Żydom – na pewno co najmniej kilka tysięcy. Polacy stanowią największą grupę narodowościową wśród Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Tytuł ten (przyznawany przez Państwo Izrael od 1963 r.) przysługuje osobom nieżydowskiego pochodzenia, które podczas II wojny światowej bezinteresownie, narażając życie, wolność lub stanowisko udzielały pomocy Żydom prześladowanym przez hitlerowskie Niemcy.  Dotychczas (według stanu na styczeń 2023 r.) tytuł Sprawiedliwego wśród Narodów Świata otrzymały 28 217 osóby z 51 krajów, w tym 7 280 Polaków. O nadaniu tytułu decyduje komisja składająca się z historyków i świadków historii, powołana przez Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu Yad Vashem w Jerozolimie. Uhonorowana osoba otrzymuje dyplom oraz medal, na którym widnieje cytat z Talmudu Babilońskiego: „Kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat”. Kluczowym dokumentem do podjęcia decyzji o przyznaniu tytułu jest relacja osoby, która otrzymała pomoc. Sprawiedliwymi nie mogą być osoby, które pomagały z chęci zysku.

Jednym z symboli heroicznego poświęcenia Polaków w obronie żydowskich znajomych i sąsiadów jest rodzina Ulmów z Markowej.

Markowa to duża wieś (ok. 4000 mieszkańców) w powiecie łańcuckim województwa podkarpackiego (w II RP w powiecie przeworskim województwa lwowskiego). W okresie autonomii galicyjskiej i II RP charakteryzowała się aktywnością społeczną i polityczną mieszkańców. Już na początku XX w. powstały we wsi: kółko rolnicze, kasa pożyczkowa, straż pożarna, kółko teatralne, a w latach międzywojennych spółdzielnia mleczarska. W Markowej założono też pierwszą w Polsce spółdzielnię zdrowia, organizującą usługi medyczne i udzielającą pożyczek (1935 r.). Niestety początkowo żaden lekarz nie chciał pracować na wsi – dopiero po dwóch latach zgłosił się wojskowy lekarz Władysław Ciekot, który postanowił zrezygnować z kariery w pułku na rzecz służby mieszkańcom wsi (wzięty w 1939 r. do niewoli przez Sowietów, został w 1940 r. zamordowany w Katyniu). Silny był ruch ludowy – Stronnictwo Ludowe i związany z nim ZMW RP „Wici”. Pod ich wpływem ukształtowała się lokalna elita – światli, otwarci na świat i nowocześnie gospodarujący rolnicy, przywiązani do wiary katolickiej i ewangelicznych zasad. Nic dziwnego, że na otwarcie Domu Ludowego w 1931 r. przybył przywódca ludowców, były premier RP Wincenty Witos. Przed wybuchem II wojny światowej w Markowej mieszkało 4,5 tys. osób, w tym około 120 Żydów.

W tej atmosferze wychowywali się Wiktoria Niemczak (ur. 1912) i Józef Ulma (ur. 1900). Oboje pochodzili z Markowej. Pobrali się w 1935 r. i wkrótce doczekali licznego potomstwa (Stanisława – ur. 1936; Barbara – ur. 1937; Władysław Ulma – ur. 1938; Franciszek – ur. 1940; Antoni – ur. 1941; Maria – ur. 1942).

Józef Ulma jako nastolatek należał do Związku Mszalnego Diecezji Przemyskiej. Działał także w Katolickim Stowarzyszeniu Młodzieży, Związku Młodzieży RP „Wici” i w Powiatowej Sekcji Wychowania Rolniczego w Przeworsku. W 1929 r. zapisał się do Państwowej Szkoły Rolniczej w Pilźnie. To właśnie tam szkolił się w jednej ze swoich pasji – uprawie owoców i warzyw. Prowadził w Markowej szkółkę drzew owocowych, hodował także pszczoły i jedwabniki. Dostał nawet nagrody „za pomysłowe ule i narzędzia pszczelarskie własnej konstrukcji” oraz „wzorową hodowlę jedwabników i wykresy ich życia”. Z niewielkiego, zaledwie jednohektarowego gospodarstwa trudno jednak było się utrzymać, toteż krótko przed wojną Ulmowie myśleli o przeprowadzce – w tym celu zakupili 5 ha ziemi w Wojsławicach koło Sokala (dziś obwód lwowski Ukrainy); nie zdążyli już się tam przeprowadzić.

Największą pasją Józefa była fotografia. Prawdopodobnie własnoręcznie złożył aparat, który do dziś można oglądać w Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej. Wykonał nim tysiące zdjęć – były w każdym markowskim domu i wiele z nich przetrwało wojnę. Fotografował mieszkańców – zarówno na pamiątkę, jak i do dokumentów – a także zabudowę Markowej i okoliczne pejzaże. Najbardziej uwielbiał uwieczniać swoją rodzinę.

Wiktoria Niemczak również była bardzo zdolna, grała w teatrze amatorskim, uczestniczyła w kursach utworzonego w 1932 r. Uniwersytetu Ludowego w Gaci. Należała do Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży i Kółka Różańcowego. Po ślubie poświęcała się głównie wychowaniu dzieci. Pomagała im w nauce, uczyła pracy i odpowiedzialności.

Oprócz zdjęć po Ulmach zostały także książki, które świadczą o zainteresowaniach Józefa (miał największy księgozbiór w Markowej) – m.in. Wykorzystanie wiatru w gospodarce; Dzicy mieszkańcy Australii, Atlas geograficzny; Podręcznik fotografii. Na półce leżała też Biblia, co wydaje się oczywiste wobec religijności Ulmów i ich aktywnego udziału w życiu Kościoła. Ktoś (prawdopodobnie Józef lub Wiktoria) podkreślił w niej na czerwono kilka wersetów: „Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a bliźniego swego jak siebie samego” (Łk 10, 27-28) i: „Pewien zaś Samarytanin, będąc w podróży, przechodził również obok niego. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: pod­szedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go” (Łk 10, 33-34). Władysław Ulma wspominał, że jego brat Józef powtarzał nieraz: „czasem trudno jest dobrze przeżyć dzień niż książkę napisać” (parafraza aforyzmu Adama Mickiewicza zawartego w jego Zdaniach i uwagach).

W godzinie próby, jaką była II wojna światowa, mieszkańcy Markowej stanęli w obronie Żydów skazanych na zagładę przez hitlerowskie Niemcy. Choć groziła za to śmierć, dziewięć polskich rodzin udzieliło schronienia żydowskim sąsiadom. 21 markowskich Żydów przeżyło wojnę (później wyjechali do większych polskich miast lub za granicę).

Jedną z tych rodzin byli Ulmowie. W 1942 r. Józef Ulma wybudował ziemiankę, w której ukrywała się czwórka Żydów; zostali jednak odkryci przez Niemców i zamordowani. Okupanci nie wiedzieli jednak, kto wówczas zorganizował dla nich prowizoryczne schronienie.

Od końca 1942 r. Ulmowie ukrywali ośmioro Żydów: Saulowi Goldmanowi i jego czterem synom (Baruch, Mechel, Joachim, Mojżesz) w Łańcucie nazywano ich Szallami – od imienia Saul), a ponadto dwóm córkom oraz wnuczce Chaima Goldmana z Markowej – Lei (Layce) Didner z córką Reszlą (Rajzlą?) i Geni (Gołdzie) Grünfeld. Traktowani jak domownicy, pomagali w gospodarstwie.

O fakcie ukrywania Żydów przez rodzinę Ulmów doniósł Niemcom prawdopodobnie Włodzimierz Leś – funkcjonariusz Policji Polskiej Generalnego Gubernatorstwa (tzw. „granatowy policjant”) z Łańcuta. Wcześniej znał Goldmanów – przez pewien czas także pomagał im, jednak robił to z pobudek materialnych – w pewnym momencie odmówił dalszej pomocy, przywłaszczając sobie mienie Żydów.

Tuż przed świtem 24 marca 1944 r. do Markowej przyjechali z Łańcuta niemieccy żandarmi wraz z granatową policją. Dowodził nimi por. Eilert Dieken. Oprawcy byli dobrze poinformowani. Wiedzieli, w jakim celu jadą do Markowej i kogo tam szukają. Na poddaszu znaleźli ukrywających się Żydów. Rozległy się strzały. W ciągu kilkudziesięciu minut z rąk żandarmów zginęli najpierw wszyscy ukrywający się Żydzi, następnie Józef Ulma i jego żona Wiktoria będąca w siódmym miesiącu ciąży (później okazało się, że zaczęła rodzić tuż przed śmiercią), w końcu sześcioro ich dzieci. Dieken  osobiście kazał je zamordować, choć w podobnych przypadkach niekiedy oprawcy oszczędzali najmłodszych. Na Ulmów, prawdopodobnie w obawie przed utratą bezprawnie pozyskanego majątku, doniósł najpewniej Włodzimierz Leś. „Patrzcie, jak polskie świnie giną – które przechowują Żydów”, miał powiedzieć podczas egzekucji jeden ze sprawców, Josef Kokott. Po bestialskim mordzie Dieken i Kokott przeszukali zabitych w poszukiwaniu kosztowności. Ciała ofiar na rozkaz Niemców zakopali mieszkańcy wsi. Kilka dni później odkopali je, złożyli w trumnach i pochowali na miejscu, a w styczniu 1945 r. przenieśli na cmentarz w Markowej. Pomordowanych Żydów ekshumowano w 1947 r. i pochowano na Cmentarzu Ofiar Hitleryzmu w Jagielle-Niechciałkach.

Spośród sprawców (poza prawdopodobnym denuncjatorem, zastrzelonym z wyroku Polski Podziemnej) formalnie osądzony został tylko jeden – Josef Kokott. Wytropiony 12 lat po wojnie w Czechosłowacji (był tamtejszym volksdeutschem) został przekazany polskiemu wymiarowi sprawiedliwości. W toku procesu ustalono, że uczestnicząc w zbrodni w Markowej osobiście zastrzelił trzy lub cztery osoby. 30 sierpnia 1958 r. Sąd Wojewódzki w Rzeszowie skazał go na karę śmierci, zamienioną następnie na dożywocie i w końcu na 25 lat więzienia. Końca wyroku zbrodniarz nie doczekał, zmarł w więzieniu w Bytomiu (wg niektórych przekazów – w Raciborzu) w 1980 r. Kierujący zbrodnią Eilert Dieken mieszkał po wojnie w Niemczech Zachodnich (RFN), gdzie nie tylko nigdy nie poniósł odpowiedzialności, ale aż do śmierci w 1960 r. pracował w tamtejszej policji. Bezproblemowo przeszedł tzw. denazyfikację – formalnie nie był nawet nazistą, bo nie należał do NSDAP. Pozostał bezkarny jak wielu przebywających w tym rzekomo praworządnym państwie sprawców zbrodni na ludności cywilnej okupowanej Polski i innych krajów.

Nigdy nie zostali osądzeni pozostali żandarmi uczestniczącym w zbrodni: Erich Wilde, Gustav Unbehend i Michael Dziewulski.

13 września 1995 r. Instytut Yad Vashem w Jerozolimie uhonorował pośmiertnie Józefa i Wiktorię Ulmów tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. W 2010 r. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Lech Kaczyński odznaczył ich Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. W 2016 r. w Markowej otwarto  muzeum ich imienia, które poświęcone jest wszystkim Polakom ratującym Żydów w czasie Zagłady. Od 2018 r. w rocznicę tragicznych wydarzeń w Markowej – 24 marca – decyzją Prezydenta RP Andrzeja Dudy, obchodzony jest Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką.

Proces beatyfikacyjny Ulmów (w grupie męczenników II wojny światowej) rozpoczął się 17 września 2003 roku. W marcu 2017 roku Kongregacja do spraw Kanonizacyjnych Stolicy Apostolskiej postanowiła przychylić się do prośby metropolity przemyskiego abp. Adama Szala i wyłączyła rodzinę Ulmów z procesu zbiorowego. Oficjalne uroczystości odbyły się 10 września 2023 roku w Markowej. To pierwszy raz w historii Kościoła, gdy do godności błogosławionych została wyniesiona cała rodzina.

Zarówno wśród ratujących, jak i ratowanych podczas II wojny światowej byli mieszkańcy Tomaszowa Mazowieckiego; czasami ich wojenne losy tylko przejściowo łączyły się z Tomaszowem.

Karolina Juszczykowska urodziła się w Budkowie (dziś gmina Wola Krzysztoporska w powiecie piotrkowskim) 1 lipca 1898 r. Jak wiele dziewcząt urodzonych na wsi pod zaborem rosyjskim, nigdy nie chodziła do szkoły. Do 13 roku życia mieszkała z rodzicami, następnie wyjechała do Meklemburgii (północne Niemcy), gdzie przez pięć lat pracowała u rolnika. Później wróciła do Budkowa, gdzie mieszkała z siostrą, pomagając jej w pracach na roli. W 1934 r. przeniosła się do Tomaszowa. Wykonywała różne prace, m.in. przy budowie drogi, jako praczka, pokojówka, a w czasie wojny także w kuchni Organizacji Todt, realizującej duże projekty inżynieryjno-zbrojeniowe. Miała córkę Bronisławę (ur. 1924). 23 lipca 1944 r. niemiecka żandarmeria wtargnęła do domu Juszczykowskiej w Tomaszowie i znalazła dwóch ukrywających się w jej piwnicy Żydów. Zostali rozstrzelani na miejscu, a Karolinę aresztowano. Na przesłuchaniu zeznawała, że sześć tygodni wcześniej spotkała na ulicy dwóch młodych mężczyzn, którzy poprosili ją o schronienie i obiecali zapłacić 300 zł tygodniowo za nich oboje. Nie znamy nazwisk Żydów, których próbowała uratować – przesłuchującym podała, że nosili imiona Jan i Paweł i pochodzili z Tomaszowa. Prawdopodobnie zostali wywiezieni w 1943 r. na roboty przymusowe do Radomia, a później zbiegli i wrócili do rodzinnego miasta. Juszczykowska zabrała ich do swojego domu, który zamykała, kiedy szła do pracy. Prawdopodobnie w obliczu oskarżenia grożącego karą śmierci próbowała motywować swoje postępowanie względami ekonomicznymi, choć latem 1944 r. 300 zł miało niewielką wartość. 10 sierpnia 1944 r. Juszczykowska została przewieziona do więzienia w Piotrkowie Trybunalskim. 23 sierpnia sąd specjalny w Piotrkowie skazał ją na śmierć, a generalny gubernator Hans Frank odmówił prawa łaski. 2 września 1944 r. przeniesiono ją do obozu Rodgau-Dieburg, a następnie do więzienia Frankfurt-Preungesheim, gdzie została ścięta na gilotynie 9 stycznia 1945 r. 17 maja 2011 roku Instytut Yad Vashem przyznał Karolinie Juszczykowskiej tytuł Sprawiedliwej wśród Narodów Świata. 22 września 2020 r., z inicjatywy Instytutu Pileckiego, w tomaszowskim Parku im. Stefanii i Juliana Tuwimów odsłonięto kamień z tablicą pamiątkową poświęconą Juszczykowskiej.

Julianna Bartoszkiewicz urodziła się 27 maja 1909 r. Przed wojną mieszkała w wielkopolskim Lesznie. Jej mąż Bronisław był właścicielem fabryki mebli. Jako żołnierz Wojska Polskiego wziął udział w kampanii wrześniowej. Wkrótce po powrocie do domu został aresztowany przez Niemców i rozstrzelany 21 października 1939 r. na placu Kościuszki w Lesznie w grupie dwudziestu zakładników. Wkrótce Julianna Bartoszkiewicz z trójką dzieci (Stanisław miał 10 lat, Jerzy – 9, Krystyna – 4) została wysiedlona z Leszna (włączonego do Rzeszy) do Tomaszowa Mazowieckiego (znajdującego się w tzw. Generalnym Gubernatorstwie). Tam poznała żydowską rodzinę Średnich, mieszkającą przed wojną w Bydgoszczy. Mieli oni córkę Esterę, która w 1938 r. zdała maturę i przed wojną zaliczyła rok studiów handlowych na Uniwersytecie Warszawskim. Siostra pani Średniej – o nazwisku Lipszyc – mieszkała z mężem i synkiem w Tomaszowie przy ul. Warszawskiej, gdzie rodzina prowadziła sklep z narzędziami i okuciami. W Tomaszowie Julianna Bartoszkiewicz, znająca bardzo dobrze język niemiecki, została zatrudniona w magistracie. Tymczasem w 1942 r. Estera Średnia wyszła za Abe Waldmana. W listopadzie 1942 r. jej rodzice zostali wywiezieni do Treblinki. Waldmanowie pozostali w tzw. „małym getcie”. W lutym 1943 r., kiedy Niemcy prowadzili grupę żydowskich kobiet do łaźni, Estera odłączyła się i ukryła w suterenie Bartoszkiewiczów. Wkrótce dołączył do niej mąż. Julianna załatwiła im fałszywe dokumenty; odtąd oficjalnie Estera stała się Haliną Majewską, Abe – Stanisławem Wiśniewskim. Jednak praca w otoczeniu niemieckim była dla Julianny coraz mniej bezpieczna, więc dzięki pomocy rodziny wyprowadziła się z dziećmi do Warszawy. Niedługo później dotarli tam Waldmanowie. Odtąd aż do Powstania Warszawskiego w dwupokojowym mieszkaniu przy ul. Twardej 6 na II piętrze przebywało sześć osób. Chwile grozy przeżyli, gdy do kamienicy wkroczyli esesmani i rozpoczęli rewizję od parteru. Waldmanowie chcieli wyskoczyć oknem, by zginąć samemu i nie narażać Bartoszkiewiczów na śmierć. Na szczęście okazało się, że Niemcy szukali bimbrowni – po zarekwirowaniu urządzeń do produkcji alkoholu odjechali, nie interesując się pozostałymi mieszkańcami. Cała szóstka przeżyła Powstanie, choć najmłodsza Krystyna Bartoszkiewicz została ciężko ranna. Udało im się odłączyć podczas marszu do obozu w Pruszkowie i doczekać końca wojny u rodziny w pobliskich Tworkach. Po wojnie Bartoszkiewiczowie wrócili do rodzinnego Leszna, a Waldmanowie zamieszkali w Łodzi, a następnie wyjechali do Kanady. Niestety, po ich przeniesieniu się do Nowego Jorku kontakt się urwał (nie zapominajmy też, że w czasach stalinowskich korespondowanie z Zachodem mogło przyciągnąć uwagę organów bezpieczeństwa). Dopiero w 1997 r. Esther Waldman (mąż Abe-Stanisław wcześniej zmarł) ustaliła przez Czerwony Krzyż adres swej wybawczyni (która zmarła 11 sierpnia 1995 r.) i wystąpiła do Instytutu Yad Vashem o przyznanie Juliannie tytułu Sprawiedliwej wśród Narodów Świata. 11 stycznia 2007 r. dyplom i medal odebrała córka Julianny – Krystyna Bartoszkiewicz w siedzibie Gminy Żydowskiej w Poznaniu, z rąk attaché kulturalnego Ambasady Izraela Yaakova Finkelsteina.

Anna Krupa-Roszkowska (ur. 26 lipca 1909 r.) i jej syn Paweł (ur. 20 maja 1927 r.) pochodzili z Pionek (dziś województwo mazowieckie, powiat radomski). Zagrożeni wyrokiem śmierci za nielegalny handel mięsem uciekli do podradomskiej wsi Jedlnia-Letnisko. Zamieszkali w gospodarstwie Aleksandra Błasiaka. W 1941 r. Błasiak przyprowadził do nich Józefa Kona (ur. 24 stycznia 1900 r.), prosząc o udzielenie mu schronienia. Wkrótce Anna pojechała do Tomaszowa Mazowieckiego po rodzinę ukrywanego: żonę Janinę z domu Styś (ur. 29 października 1907 r.) oraz córki Krystynę (ur. 1932) i Marię (ur. 2 lutego 1936 r.). Konowie byli zamożni, przez całą wojnę płacili na swoje utrzymanie. Janina Kon nie była Żydówką, sam Kon przed wojną przeszedł na katolicyzm, ale dla Niemców nie miało to znaczenia. Dwa i pół roku spędził w maleńkim schowku na poddaszu. Żona z córkami mieszkały na parterze domu, oficjalnie. Konowie przeżyli wojnę. Józef prowadził duży sklep spożywczy, często reklamując się w lokalnej prasie (ciekawostką jest, że przez pewien czas pełnił funkcję milicyjnych „konsumów”). Wstąpił nawet do Polskiej Partii Robotniczej, ale w 1948 r. został z niej usunięty, zaliczony do „elementów klasowo obcych”, wstępujących do partii dla uzyskania korzyści materialnych. Później sklep prowadziła córka Maria, a Krystyna pracowała na Uniwersytecie Opolskim. 6 grudnia 2004 r. Instytut Yad Vashem przyznał Annie i Pawłowi Roszkowskim tytuł Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Anna otrzymała go pośmiertnie (zmarła 10 stycznia 1999 r.). Paweł Roszkowski zmarł 24 maja 2009 r.

Elżbieta Pruska z domu Salwińska (1922-2006) i Marian Pruski (1910-2009) mieszkali w Łodzi, ale w czasie okupacji przenieśli się do Tomaszowa Mazowieckiego. W 1944 r. zgłosiła się do nich dawna znajoma Pruskiego Elżbieta Kawenoki (zapewne tożsama z lekarzem reumatologiem Elżbietą Kawenoki-Minc, 1910-2008). Dzięki pomocy małżeństwa Pruskich przeżyła wojnę. 29 stycznia 1990 r. Instytut Yad Vashem nadał Elżbiecie i Marianowi Pruskim tytuły Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. W 2009 r. Prezydent Rzeczypospolitej prof. Lech Kaczyński pośmiertnie odznaczył ich Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.

Karol Wejman urodził się w Tomaszowie Mazowieckim 24 września 1920 r. Miał żydowskich przyjaciół przed wojną, w latach licealnych. „Wychowałem się w rodzinie robotniczej i dla mojej rodziny wszyscy ludzie byli równi, bez względu na wyznanie czy narodowość” – napisał Karol w swoim zeznaniu dla Yad Vashem. W czasie wojny, z pomocą przyjaciela, który pracował w radzie miejskiej do 1943 r., otrzymywał co miesiąc 30 dodatkowych kart żywnościowych. Jedzenie, które zdobywał za pomocą kart, rozdawał żydowskim przyjaciołom, w tym jego szkolnemu koledze Brzezińskiemu. Zimą 1941-42 Karolowi udało się przewieźć do getta tonę węgla, z czego połowę pozostawił w mieszkaniu mężczyzny mieszkającego blisko bram getta („to było najlepsze miejsce do rozładunku”). Resztę zabrał do znajomych, rodziny Aronsonów. Przed likwidacją miejscowego getta Karol przemycił koleżankę z liceum, Maria Aronson, z getta. Zawiózł ją początkowo do swojej siostry, a następnie do Warszawy, gdzie po zaopatrzeniu w fałszywe dokumenty znalazł jej pracę u polskiej rodziny. Maria przebywała tam do wyzwolenia, a w kwietniu 1945 roku wyszła za mąż za Karola. W czasie wojny Karol poznał Marię Halską i jej syna w getcie w Tomaszowie Mazowieckim. Poznał ich przez Marię Aronson. „Moja jedyna rodzina, szwagier, szwagierka i ich syn mieszkali w Stanisławowie. Kiedy gestapo zabrało mojego szwagra, szwagierka zwróciła się do mnie o pomoc w wydostaniu się z Stanisławowa” – pisała Halska. – „Zwróciłam się wtedy do Karola Weymana. Weyman pojechał do Stanisławowa i przywiózł mi wszystkie kosztowności szwagierki. Następnie zabrał moją szwagierkę i jej syna do Krakowa. A przeprowadzka z żydowskim chłopcem zagrażała życiu!” Z pomocy Weymana korzystał także Edward Kreutzberg-Orlicz. Weyman pomógł mu w ucieczce z tomaszowskiego getta i przedostaniu się do Warszawy, gdzie załatwił mu również miejsce na kilka pierwszych nocy. „Dokonał wszystkich tych czynów… bez żadnego interesu, a nasza rodzina i rodzina Weymanów byli tylko znajomymi” – napisał Edward. 31 marca 1981 r. Yad Vashem uznał Karola Weymana za Sprawiedliwego wśród Narodów Świata.

Karol Weyman po wojnie był dziennikarzem, w 1956 r. zaangażował się w tworzenie rad robotniczych. Rozczarowany brakiem rzeczywistej demokratyzacji, wyemigrował w 1961 r. do Australii (używał tam formy nazwiska Charles Weyman); przez wiele lat działał w ruchu związkowym. Zmarł 17 lipca 2003 r. w Sydney.

Nie wiadomo, ilu tomaszowian pomagało Żydom, przebywając w czasie wojny w innych miastach. Był wśród nich Stanisław Gruszczyński, prezydent Tomaszowa w latach 1919-1921 (później burmistrz w Ostrogu na Wołyniu, Kutnie i Pruszkowie, senator Rzeczypospolitej z ramienia Polskiej Partii Socjalistycznej). W czasie wojny przebywał we Lwowie. W swoim mieszkaniu ukrywał osieroconego żydowskiego chłopca. 13 października 1943 r., uciekając przed Niemcami, wyskoczył przez okno z trzeciego piętra. Zmarł nie odzyskawszy przytomności, pochowany został na Cmentarzu Łyczakowskim.

Wśród Żydów ukrywających się poza Tomaszowem była Maria Jadwiga Dzięciołowska z domu Neuteich (1897-1971), pierwsza kierowniczka tomaszowskiej Biblioteki Miejskiej. Wojnę przeżyła w Warszawie. Neurolog Jefim vel Eufemiusz Józef Herman (1892-1985) po ucieczce z warszawskiego getta ukrywał się na wsi pod Warszawą. Z tego samego getta uciekł także inny lekarz, wybitny specjalista chorób wewnętrznych i zakaźnych Marceli Landsberg (1890-1951). Ich przeżycie nie byłoby możliwe bez pomocy Polaków, niestety nie posiadamy na ten temat bliższych informacji.

dr Daniel Warzocha

kustosz działu historyczno-numizmatycznego

Bibliografia:

Historia pomocy – Rodzina Roszkowskich, https://sprawiedliwi.org.pl/pl/historie-pomocy/historia-pomocy-rodzina-roszkowskich [dostęp: 20.08.2020]

Kafka G.E., Julianna Bartoszkiewicz, http://poznan.jewish.org.pl/index.php/yad_vashem/Julianna-Bartoszkiewicz.html [dostęp: 20.08.2020]

Karolina Juszczykowska – zamordowana za pomoc Żydom, http://pamiecitozsamosc.pl/karolina-juszczykowska-zamordowana-za-pomoc-zydom [dostęp: 18.08.2020]

Mańkowski T., Dar w postaci… życia, „Twój Tydzień Wielkopolski” 2007, nr 6, https://docplayer.pl/12219572-Twoj-tydzien-wrzesinski.html [dostęp: 19.08.2020]

Names of Righteous by Country, https://www.yadvashem.org/righteous/statistics.html [dostęp: 19.08.2020]

Oczyszczamy szeregi partyjne, „Głos Tomaszowski”, nr 283, 15.10.1948, https://bc.wbp.lodz.pl/dlibra/publication/92739/edition/88521/content [dostęp: 20.08.2020]

Polska pomoc Żydom w czasie II wojny światowej, https://pl.wikipedia.org/wiki/Polska_pomoc_%C5%BBydom_w_czasie_II_wojny_%C5%9Bwiatowej [dostęp: 19.08.2020]

Tytuł Sprawiedliwego wśród Narodów Świata, https://sprawiedliwi.org.pl/pl/o-sprawiedliwych/kim-sa-sprawiedliwi/tytul-sprawiedliwego-wsrod-narodow-swiata [dostęp: 19.08.2020]

Uroczystości w Łodzi, https://sprawiedliwi.org.pl/pl/aktualnosci/uroczystosci-w-lodzi [dostęp: 20.08.2020]

Witczak K.T., Słownik biograficzny Żydów tomaszowskich, Łódź 2010.

Wróbel A., Gruszczyński Stanisław Konstanty (1880-1943), [w:] Tomaszowski Słownik Biograficzny, z. 4, red. J. Wojniłowicz, Tomaszów Mazowiecki 2001.

Zasada S., Anioł ratuje Estherę, „Reporter Leszczyński” 2012, nr 1, https://docplayer.pl/6799991-Gdy-gory-lubia-zartowac-z-kolarzy.html [dostęp: 19.08.2020]

Żegota, https://sztetl.org.pl/pl/slownik/zegota [dostęp: 19.08.2020]