Pierwszą dobrą akcję w meczu przeprowadził bardzo aktywny tego dnia Rafał Sobkiewicz, który dokładnym podaniem z lewej strony obsłużył Kamila Kubiaka. Piłka tuż przed strzałem podskoczyła jednak „na kępie” i uderzenie poszybowało nad poprzeczką bramki gości.
sobkiewiczSobkiewicz po dobrym początku kontynuował nękanie prawej strony drużyny Omegi do końca spotkania. Dryblował jak szatan, przekładając rywali jednego po drugim i omal nie wywalczył po jednej z takich kiwek rzutu karnego – sędzie stwierdził jednak, że faul miał miejsce tuż przed szesnastką.
W 25. minucie Łukasz Mucha popisał się doskonałym podaniem za linię obrony kleszczowian, zaadresowanym bardzo dokładnie do Bartosza Urbańczyka. Odbiorca przesyłki po opanowaniu piłki z ostrego kąta pokonał bramkarza Omegi strzałem ze „szpica”, wyprowadzając żółto-niebieskich na jak najbardziej zasłużone prowadzenie.
W pierwszej połowie goście tylko raz zagrozili naszej bramce – główka po rzucie rożnym minęła słupek naszej bramki o kilkadziesiąt centymetrów. Poza tym incydentem nasza defensywa spisywała się wyśmienicie, rehabilitując się w pełni za błędy popełnione w poprzednim ligowym meczu.
Druga odsłona nie przyniosła zmiany obrazu gry. No może poza faktem, że Stalówka nacierała coraz częściej i coraz mocniej. Po jednej z akcji do odbitej piłki doskoczył Kamil Kubiak. Zamiast uderzać z pierwszej piłki „przełożył” obrońcę, który rozpaczliwie interweniując zahaczył go w polu karnym. Podobnie jak tydzień temu do piłki podszedł Krzysztof Chrzanowski, który mocnym strzałem pod poprzeczkę powiększył nasze prowadzenie do dwóch bramek.
Na lewej flance szalał tymczasem Rafał Sobkiewicz, który, demonstrując nieosiągalną dla obrońców gości szybkość, ogrywał ich jak dzieci przy każdym kontakcie z piłką. Po jednej z szarż był ewidentnie faulowany w polu karnym, ale arbiter nie zdecydował się na wskazanie na wapno po raz drugi. W niczym nie umniejsza to jednak wkładu „Siwego” w to spotkanie. Nota 10/10!
Po stracie drugiej bramki Omega straciła chyba także wiarę w zwycięstwo. Obrońcy pozwalali naszym zawodnikom na bardzo wiele, nawet w okolicach własnego pola karnego. Po jednej z akcji Bartosz Urbańczyk uderzył na bramkę Kleszczowa wewnętrzną częścią stopy, a golkiper gości z trudem sparował piłkę na poprzeczkę. Kilka minut później defensorzy lidera nie pozwolili już „Prezesowi” na oddanie strzału, zatrzymali go jednak niezgodnie z przepisami, faulując 18 metrów od bramki. Nie odrobili chyba pracy domowej – Radosław Kochelski spokojniutko przymierzył nad murem i po raz tysiąc dwieście czternasty zdjął pajęczynkę! Nie-do-o-pi-sa-nia. Prawej stopie „Kacia” trzeba chyba nadać honorowe obywatelstwo Niewiadowa, czy coś…
Bezradni goście nie potrafili praktycznie zbliżyć się do naszej bramki – ponownie jedyna ich groźna akcja miała miejsce po rzucie rożnym, ponownie napastnik Omegi główkował niecelnie. W 81. minucie udało im się jednak pokonać Marcina Szczepańskiego, kiedy Krzysztof Baryła płaskim strzałem z 14 metrów zdobył bramkę (jak się okazało) honorową. Przez chwilę zrobiło się niespokojnie, ale nie dopuściliśmy do utraty drugiej bramki i tym samym nerwowej końcówki.
Stal Niewiadów rozegrała bardzo dobre spotkanie – świetnie wyglądała defensywa (nie licząc straconej bramki), nieźle wyglądał napad (nie licząc dwóch niewykorzystanych sytuacji sam na sam). Do meczu idealnego zabrakło niewiele. A najbliżej ideału był w sobotę na pewno Rafał Sobkiewicz, któremu bezapelacyjnie należy się tytuł najlepszego zawodnika meczu.
Byliśmy od rywala słabsi i nie będę tutaj szukał jakichkolwiek usprawiedliwień – przyznał po spotkaniu trener gości Marcin Zimoch (za omegakleszczow.pl).
Stal Niewiadów – Omega II Kleszczów 3-1 (1-0)
Stal: Szczepański – Wojciechowski (żk), Walentynowicz, Kochelski, Kotynia (żk) – Jajek (C), Ł. Mucha (R. Mucha), Chrzanowski (Aleksandrowicz), Kubiak, Sobkiewicz (na zdjęciu) – Urbańczyk.