„Córka trenera” seans z cyklu Kultura Dostępna 11.07.2019

862

„Nakręcił pan film o mnie”. „Nakręcił pan film o moim ojcu, o moich rodzicach”. Takie zdanie słyszy często na spotkaniach z publicznością Łukasz Grzegorzek, reżyser „Córki trenera”. To największy komplement. Kręcąc film o relacjach młodej tenisistki z jej ojcem, trenerem, bardzo żarliwym, ambitnym, za wszelką cenę usiłującym przelać niespełnione ambicje zawodowe na własne dziecko, stworzył film o przesłaniu uniwersalnym.

W aktorskich portretach córki i ojca, wspaniale zagranych przez debiutującą na dużym ekranie Karolinę Bruchnicką i znakomitego Jacka Braciaka, odnalazła się niejedna córka (syn), niejeden rodzic.

O czym bowiem właściwie opowiada Grzegorzek? Fabuła jest przejrzysta i bardzo dobrze opowiedziana, uwagą zwracają dokumentalne, a przecież także poetyckie, prześwietlone światłem zdjęcia Weroniki Bilskiej, ale w tej konkretnej opowieści, historii mającej autobiograficzne korzenie (reżyser rzeczywiście był niegdyś świetnie zapowiadającym się tenisistą, trenował go ojciec), udało się pokazać i opowiedzieć o wiele więcej. Chodzi o stały mechanizm przenikania się światów młodości i dojrzałości. Jak dojrzałość odbija się w młodości i co chce jej przekazać, jak młodość odbija tę tenisową piłeczkę doświadczenia i kto w tym wszystkim ma rację? Zdaniem Grzegorzka i jego ekipy, nikt. Nie ma bowiem jednej racji. Ojciec zagrany przez Jacka Braciaka popełnia błędy wychowawcze, trenuje sportowca, zapominając o córce, ale robi to wszystko ponieważ nie zapomniał własnych ambicji, marzeń, trenuje zatem trochę samego siebie. I w tym wszystkim jest o dziwo także mądry, dzielny, chwilami wspaniałomyślny. Naprawdę kocha córkę. Jego reakcje, dystans, nie wynikają z przemocowej chęci udowodnienie sobie własnej wartości; przeciwnie, świeci światłem odbitym wartości cudzej, rodzinnej, samego siebie schował głęboko i boi się w tę ciemność sięgnąć. A córka? Ma dosyć treningów, wyrzeczeń, tresury. Ma dosyć, chociaż to kocha, ojca kocha również. Ma dosyć, chociaż prawdopodobnie nie podejrzewa nawet, dowie się o tym wiele lat później, że lata dyscypliny, treningów, pokonywania kolejnych szczebli kariery, wyposażyły ją już na całe życie, dały jej siłę, której nie zapomni. Będzie wiedziała, że każdy sukces okupiony jest wysiłkiem, determinacją, ambicjami. I że za radością zwycięstwa – w życiu, w sztuce życia – kryje się odpowiedzialność. „Córka trenera” jest właśnie filmem o odpowiedzialności. Nie tyle rodzica za dziecko, co człowieka za człowieka. A w końcu odpowiedzialności za siebie samego. To najtrudniejsze wyzwanie.

Łukasz Maciejewski