Znalezione zostaje ciało profesora Jerzego Abramskiego – specjalisty od przeszczepu szpiku i szefa firmy działającej na polu transplantologii. Jest jasne, że mężczyzna został zamordowany. Do sprawy zostaje przydzielony komisarz Samborski, ksywa „Sambor” (Piotr Stramowski). Na miejscu policjant dowiaduje się, że będzie zmuszony poprowadzić śledztwo wspólnie z młodszą aspirant Martą Zadarą (Maria Kania). Mimo początkowych uprzedzeń, para policjantów tworzy niezawodny duet. Wkrótce ginie kolejna osoba z bliskiego otoczenia profesora.
Zaczyna się wyścig z czasem. Śledczy wpadają na trop fundacji „Pomocna dłoń” należącej do nieżyjącego naukowca, a sprawą zaczyna interesować się wywiad wojskowy. Niebezpieczna gra nabiera tempa.
W „Sługach bożych” Mariusza Gawrysia, zupełnie przyzwoitym thrillerze z 2016 roku, w pamięci pozostawał klimat świetnie filmowanego Wrocławia oraz mocna rola Bartka Topy. Przypomnijmy, poprzedni film Gawrysia zaczynał się w momencie, kiedy z wieży wrocławskiego kościoła rzuca się młoda Niemka. Śledztwo w tej sprawie prowadzi doświadczony komisarz Warski (Topa), a do sprawy przydzielona zostaje także niemiecka policjantka pochodzenia polskiego Anna, grana przez Julię Kijowską. I jak w klasycznym thrillerze bywa, problemy dopiero się zaczynają…
W powstałych trzy lata później „Sługach wojny”, niewiele zostało z tamtej atmosfery, to w gruncie rzeczy zupełnie inna historia. Trochę szkoda. Znowu jednak akcja zaczyna się od morderstwa. Tym razem zamordowany został profesor medycyny, specjalista od przeszczepów. Sprawą zajmuje się komisarz „Sambor” (Piotr Stramowski), i podobnie jak w „Sługach bożych” do pomocy przydzielona zostaje mu kobieta – młodsza aspirant Marta Zadara grana przez niedawną absolwentkę Akademii Teatralnej w Krakowie, Marię Kanię. Śledztwo nabiera tempa, atmosfera między komisarzem a śliczną panią aspirant się zacieśnia, pojawiają się jednak kolejne ofiary, a do akcji włącza się wywiad wojskowy…
Nowy film Gawrysia w warstwie inscenizacyjnej nie ma niestety wiarygodności pierwowzoru. Oglądamy raczej życzeniową wizję rodzimej policji, która wydaje się świetnie wyposażona, wysportowana i wyglądająca dokładnie tak jak Stramowski i Kania. Owszem, jest na kim zawiesić oko, ale wiele wspólnego z realizmem to raczej nie ma.
Jeżeli jednak spuścimy trochę z odbiorczego tonu, film może okazać się całkiem znośną propozycją, nie wymagającą zbyt wiele od widza, dającą za to odrobinę przyjemności w zgadywaniu kolejnych odsłon śledztwa i obserwowaniem udanych akcji. Spodobały mi się także mniej oczywiste pomysły obsadowe. Gwiazdą jest bardzo popularny Stramowski, ale na drugim planie ciekawe portrety tworzą Aleksandra Pisula w ważnej roli podejrzanej o udział w morderstwie księgowej, albo Karolina Czarnecka znana przede wszystkim z brawurowej interpretacji utworu zespołu The Tiger Lillies – „Heroin and Cocain” (w polskim tłumaczeniu „Hera, Koka, Hasz, LSD”), tutaj występująca jako bardzo groźna motocyklistka. Najlepszą rolą w filmie jest jednak postać Doleckiego, byłego wojskowego, zagrana przekonująco i z poczuciem humoru przez Pawła Królikowskiego. Aktor jest na tyle dobry, że w zasadzie to z jego perspektywy chciałoby się obejrzeć ten film. Może tak będzie w trzeciej części „Sług…”?
Łukasz Maciejewski