CZY TO WSZYSTKO NA POKAZ?

722

Kilkanaście dni temu minął miesiąc od śmierci naszego ukochanego Papieża Jana Pawła II.
Dla wielu z nas był to czas smutku i bólu. I właśnie dlatego, że odszedł od nas Wielki i Kochany Człowiek, to mieliśmy nadzieje, że jego śmierć coś zmieni, że obudzi drzemiące w Polakach pokłady dobra.
W tym smutnym czasie wszyscy stali się dla siebie życzliwi. W bólu i cierpieniu bratał się człowiek z człowiekiem. Dawni wrogowie deklarowali przyjaźń, grzesznicy zapowiadali poprawę, „błąkający” przekonywali o przyszłym życiu zgodnym z JEGO słowami. Jak nigdy stawaliśmy się wzorem do naśladowania. Hurtem podawaliśmy sobie ręce na zgodę. Młodzież w tym czasie wspaniałym przykładem pokazywała, jak można modlić się, kochać i cierpieć jednocześnie.
Na ziemi zapanowały: dobro i pokój.
Osoby z innych państw były bardzo pozytywnie zdziwione taką postawą Polaków. Kiedy słyszałam i oglądałam te wszystkie pochwały na nasz temat, to byłam dumna z moich rodaków. Miałam też cichą nadzieję (zresztą nie tylko ja), że chociaż troszkę zmienimy się na lepsze, że choć odrobinę zmieni się świat.
Świat się nie zmienił, my zmieniliśmy się na… kilka dni.
Teraz wszystko wróciło do „normy”. Zgoda kibiców piłkarskich została wystawiona już następnego dnia na próbę, której nie przetrwała. Ludzie „żrą” się po staremu i tak jak przedtem wzajemnie wyniszczają. Polska znów jest krajem korupcji, pijaństwa, bandytyzmu i nietolerancji.
Zastanawiam się, po co właściwie było to całe przedstawienie z dobrocią, uczciwością i modlitwą w tle.
Zastanawiam się też, czy Ojciec Święty Jan Paweł II tak właśnie wyobrażał sobie swój duchowy testament pozostawiony na polskiej ziemi?
A może to my ciągle nie dojrzeliśmy do jego nauk?