Wielu sportowców często powtarza, że kluczem do sukcesu nie jest talent, ale długa i mozolna praca. Przerzucanie kilogramów na siłowni, treningi, które wytrzymują tylko najlepsi, monotonne ćwiczenia z każdym dniem polepszające formę, to filary odpowiedzialne za rozwój każdego z zawodników. Ostatnim etapem drogi do zwycięstw jest mocna psychika. Jednak co zrobić w sytuacji, gdy sportowiec nie urodził się z predyspozycjami do wielkiego grania? Na to również jest sposób – psycholog.
Kiedyś, gdy ktoś powiedział, że idzie na wizytę do psychologa, od razu przyklejano mu łatkę osoby chorej psychicznie, na którą trzeba uważać. Niektórym trudno jest zrozumieć fakt, że pójście do takiego specjalisty jest czymś normalnym. Boli nas ząb? Idziemy do dentysty. Złamiemy sobie rękę? Idziemy do chirurga. Podobnie jest w przypadku, gdy mamy problem ze swoimi emocjami.
Coraz więcej klubów i reprezentacji otwarcie mówi o tym, że w sztabie drużyny poza fizjoterapeutami, scoutami czy kierownikiem, jest również miejsce dla psychologa. Robert Rutkowski, Paweł Harbat czy Jakub Bączek, to między innymi oni dołożyli swoją cegiełkę do sukcesów polskich żużlowców, piłkarzy oraz siatkarzy.
Jak to się stało, że po bardzo nieudanym sezonie kadrowym drużyny prowadzonej przez Andreę Anastasiego, rok później widzieliśmy całkiem inny zespół? Nie pod względem personalnym, ale mentalnym. Ci sami siatkarze, którzy na mistrzostwach Europy w 2013 nie potrafili pokonać słabej Bułgarii i mieli duże problemy ze znalezieniem swojej gry, po kilku miesiącach byli nie do poznania. Żądni zwycięstw, nastawieni na sukces i pewni swojej wartości dumnie kroczyli po złoty medal mistrzostw świata. W tym okresie wiele osób zaczęło nawet obstawiać wyniki, niejeden kibic zgarnął bonus cashback na start i dzięki postawie Polaków pozytywne emocje były podwójne.
Mimo, że nie obyło się bez bardzo trudnych momentów na Mundialu rozgrywanym w Polsce, to dzięki pracy z psychologiem zawodnicy potrafili w najgorszych chwilach odnaleźć światełko w tunelu i niczym feniks, odradzali się jeszcze silniejsi.
Kto wie, jak potoczyłaby się kariera Roberta Lewandowskiego, gdyby nie rozpoczął on współpracy z Pawłem Harbatem. Czy teraz byłby na celowniku najlepszych klubów w Europie? Raczej wątpliwe.
Gdy nogi odmawiają posłuszeństwa, a przeciwnik jest dwa razy większy i silniejszy, to jedyną przewagą, jaką można mieć w tej sytuacji jest psychika. Radzenie sobie z presją, umiejętność zmotywowania się do wspięcia na wyżyny możliwości, pozwala na pokonanie najlepszych.
Idealnym obrazkiem, który pokazuje, ile w drużynie znaczy psycholog jest porównanie reprezentacji Polski mężczyzn w siatkówce w 2014 oraz 2016 roku. Podczas mistrzostw świata w sztabie znalazło się miejsce dla Jakuba Bączka, wynik tego było taki, że został powtórzony sukces z 1974, kiedy to podopieczni Huberta Wagnera sięgnęli po pierwszy w historii tytuł dla najlepszej drużyny globu. Sezon później Stephane Antiga nie zdecydował się na przedłużenie współpracy z Bączkiem. Skutek tej decyzji był taki, że drużyna prowadzona przez francuskiego szkoleniowca odniosła porażkę na igrzyskach olimpijskich w Londynie.
Z tej historii wynika jeden morał: bez specjalisty, który zajmie się kondycją psychiczną poszczególnych zawodników, drużyny mogą zapomnieć o byciu zawsze na topie. Polacy muszą się nauczyć, że potrzeba pracy z psychologiem nie jest wymysłem, który ma być usprawiedliwieniem dla słabej kondycji fizycznej, ale koniecznością, bez której zwycięstwa będą tylko krótkimi epizodami.