Andrzej Kobalczyk o nadpilickich letniskach

734

Autor: Muzeum im. Antoniego hr. Ostrowskiego

W piątek 20 września w ramach cyklu „Spotkań z historią i nie tylko” odbyło się spotkanie autorskie Andrzeja Kobalczyka promujące jego książkę „Z letnikami nad Pilicę”, wydaną przez łódzki Dom Wydawniczy „Księży Młyn”.
Andrzej Kobalczyk, od kilkudziesięciu lat niestrudzenie tropiący nieznane wątki dziejów Tomaszowa Mazowieckiego i doliny Pilicy, jest autorem kilku książek i wielu publikacji prasowych.
Podczas spotkania prelegent opowiadał o nadpilickich letniskach, z których najstarszą była stacja klimatyczna w Inowłodzu. Tam właśnie z matką i siostrą spędzał wakacje młody Julian Tuwim. Po latach, na wojennej emigracji w Brazylii i Stanach Zjednoczonych, unieśmiertelnił Inowłódz w „Kwiatach polskich”. Jak pisał, „był to na lato punkt inwazji drobnej żydowskiej burżuazji” – bo i nie najbogatsi przemysłowcy i finansiści (preferujący modne kurorty zachodnioeuropejskie) odpoczywali nad Pilicą, lecz ówczesna klasa średnia Łodzi i Tomaszowa, a i innych miast, nie wyłączając Warszawy. Na dłuższy pobyt mogły sobie zresztą pozwolić kobiety z dziećmi, gdyż mężczyźni musieli na miejscu pilnować interesów.
Oczywiście Inowłódz nie był jedynym letniskiem w okolicy. Niektóre dawne miejscowości leżą dziś bezpośrednio w granicach Tomaszowa, jak Gustek – gdzie właśnie dla letników wydawano pierwsze tomaszowskie czasopismo (dziś niezmiernie rzadkie) – „Kurier Gustkowski”.
Wiele uwagi poświęcił A. Kobalczyk Niebieskim Źródłom. Juliusz hrabia Ostrowski, gorący zwolennik hydroterapii ks. Sebastiana Kneippa, starał się zainteresować walorami Źródeł nawet cara Mikołaja II, którego podejmował w swych dobrach w 1901 r. Niestety, woda z Niebieskich Źródeł, choć krystalicznie czysta, okazała się być pozbawioną szczególnych walorów leczniczych.
Złota epoka nadpilickich letnisk dobiegła końca wraz z wybuchem I wojny światowej. Wiele obiektów uległo zniszczeniu. Ruch letniskowy odrodził się w mniejszym zakresie w dwudziestoleciu międzywojennym, a w PRL część zachowanych domków letniskowych przejęły ośrodki wczasów pracowniczych – te z kolei upadły wraz z zakładami pracy pod koniec XX wieku. Do dziś przetrwało niewiele oryginalnych obiektów tego rodzaju, niekiedy przebudowanych na domy mieszkalne. Warto więc pamiętać, że ich historia sięga już stu kilkudziesięciu lat.
Tekst: dr Daniel Warzocha, foto: Edyta Izdebska