8.Love Polish Jazz Festival – Relacja Krzysztofa Balkiewicza dyrektora artystycznego Festivalu

31
Foto: Dariusz Kwapisiewicz

Autor: Urząd Miasta

8. Love Polish Jazz Festival rozpoczął się od mocnego akcentu. Bester Quartet zabrał nas w niezwykłą podróż po muzyce z różnego obszaru kulturowego – argentyńskie tanga Astora Piazzolli zostały zestawione z twórczością Krzysztofa Komedy. Szczególnie utkwiło mi w pamięci wykonanie kompozycji Po katastrofie, którą Komeda w oryginale napisał do wiersza Czesława Miłosza Campo di fiori. Skrzypce Dawida Lubowicza wraz z akordeonem Jarosława Bestera opowiedziały wstrząsającą historię powstania w getcie warszawskim. Być może było to najlepsze wykonanie tego utworu w historii. Po zakończeniu koncertu publiczność długo dyskutowała, kto wygrał ten niecodzienny turniej kompozytorów – Piazzolla czy Komeda? Wydaje się, że wygrał Jarosław Bester, który znalazł własny klucz do twórczości obydwu kompozytorów.


Po przerwie na scenę wszedł Mietek Szcześniak, który zaczarował publiczność piosenkami takich wykonawców jak: The Beatles, The Rolling Stones, Stevie Wonder, David Bowie. Mimo że są to popowe przeboje, to w jazzowych aranżacjach Krzysztofa Herdzina zabrzmiały jak standardy jazzowe.

Sobota należała do zespołu EABS i Urszuli Dudziak. EABS prapremierowo zaprezentował nieznane, wczesne kompozycje Krzysztofa Komedy. Muzycy przetworzyli je przez swoją własną, oryginalną stylistykę. Efekt wszystkich zachwycił. Szczególnie młodzi fani jazzu byli zauroczeni.

Po EABS na scenie pojawiła się niezwykła, zjawiskowa, cudowna Urszula Dudziak. Urszula to  najjaśniejsza gwiazda światowej wokalistyki. Jest przy tym osobą niezwykle ujmującą. Ze sceny usłyszeliśmy nie tylko jej największe jazzowe przeboje, ale także wiele inspirujących słów. Mówiła, że trzeba wierzyć w siebie, cieszyć się życiem niezależnie od wieku, że właściwie to my się nie starzejmy, tylko ciągle dorastamy. Piękny koncert i piękne słowa…

Wytrawni fani jazzu na koncercie Uli wśród publiczności mogli dostrzec Mino Cinelu, który do Tomaszowa przyleciał prosto z Nowego Jorku i po próbie w „Tkaczu” przyjechał do Areny, żeby chociaż przez chwilę posłuchać koncertu Uli. Warto wspomnieć, iż Mino Cinelu to gwiazda światowego jazzu, grał z największymi jazzmanami, był współpracownikiem samego Milesa Davisa.

Niedzielne koncerty rozpoczął Motion Trio, jeden z najbardziej cenionych zespołów akordeonowych świata. I od razu niespodzianka – bardzo oryginalne wykonanie Tomaszowa.  Potem było równie wspaniale. Motion Trio zagrał swoje najlepsze utwory, które wykonywali w ciągu trzydziestoletniej kariery, na polskich i światowych estradach. Nie mogliśmy nadziwić się, że akordeon ma takie ogromne możliwości brzmieniowe. W czasie wykonywania Kołysanki z filmu Dwaj ludzie z szafą Krzysztofa Komedy nagle usłyszeliśmy akordeonowy szum morza.

Na finał  przygotowywaliśmy coś wyjątkowego, Piotr Schmidt wraz z Mino Cinelu premierowo wykonał projekt pt. Piosenki Komedy.  Publiczność była zachwycona, były bisy i standing ovation – zresztą, tak jak po każdym z koncertów.

Na jakość nagłośnienia zwrócili uwagę wszyscy. Mino Cinelu nie mógł wyjść z zachwytu: „Brzmienie było wspaniałe”. Dawid Lubowicz – skrzypek zespołu Bester Quartet powiedział, że nie pamięta, kiedy tak dobrze był nagłośniony: „Aż chciało się grać”. Ale największe wrażenie zrobiła na nas opinia jednego z dźwiękowców, który na co dzień nagłaśnia salę NOSPR. Sala ta jest uważana za miejsce, gdzie w Polsce uzyskuje się najlepsze brzmienie. Powiedział: „Jak to możliwe, że tutaj brzmienie jest tak samo doskonałe jak w NOSPR-ze?”. Brawo Dominik Czwartek ze swoją ekipą!

Nie można nie wspomnieć o oświetleniu. Czasami odnosiło się wrażenie, że jakiś niewidzialny artysta malował magiczne obrazy światłem, które wraz z muzyką tworzyły jedną nierozłączną całość. Nie tylko publiczność była zachwycona, także muzycy wyrażali się o oświetleniu z zachwytem. Mino Cinelu powiedział: „Fantastyczne oświetlenie”.  Serdeczne gratulacje dla czarodziei świateł: Michał „Majkel” Kołodziejski i Filip „Fifi” Wroniszewski z Agencji Artystycznej Clezmers.

W czasie festiwalu można było obejrzeć wystawę fotografii Dariusza Kwapisiewicza. Zdjęcia przedstawiają artystów, którzy wystąpili na dotychczasowych edycjach festiwalu. Trzeba podkreślić, że Dariusz Kwapisiewicz to tomaszowski fotografik, który szturmem wdarł się na szczyty artystycznej fotografii jazzowej. Jest laureatem wielu światowych bardzo prestiżowych nagród i wyróżnień, zarówno w Polsce, Europie, jak i USA.

Tradycyjnie szczególne słowa uznania należą się organizatorowi Love Polish Jazz Festival – Miejskiemu Centrum Kultury, które zadbało o każdy detal. Muzycy nie mogli wyjść z podziwu jak wspaniale byli zaopiekowani przez cały czas pobytu. Mówili, że nie ma w Polsce drugiego takiego festiwalu, gdzie tak się dba o artystów. Ogromne słowa uznania dla wszystkich pracowników MCK!

W czasie dyskusji z muzykami Bester Quartet po ich fantastycznym koncercie usłyszeliśmy, że LPJF to światowy festiwal. Między innymi dla takich słów warto cały rok pracować nad kolejną edycją. Już teraz serdecznie zapraszamy! Obiecujemy nie mniejsze wrażenia.