Policjanci zamiast kapsli i etykiet do znakowania nielegalnego alkoholu których szukali, natrafili na towar, który można dostać w każdym sklepie z artykułami ślubnymi. Do właściciela sklepu podczas zamykania lokalu podeszło trzech mężczyzn i kazali mu wrócić do środka. Właściciel sklepu mimo obaw, że mogą to być bandyci wpuścił mężczyzn do środka. Funkcjonariusze wylegitymowali się i rozpoczęli rewizję w poszukiwaniu nielegalnie posiadanych artykułów.
Okazuje się, że policjanci otrzymali z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie nakaz przeszukania sklepu przy ul. Warszawskiej. Podejrzewano, że znajdują się tam kapsle i etykiety, wykorzystywane do produkcji nielegalnego alkoholu, a właściciel działa w zorganizowanej grupie przestępczej. Tymczasem w trakcie przeglądu dwóch sklepowych pomieszczeń wprawdzie znaleziono plastikowe worki z kapslami i kilkadziesiąt paczek etykiet na butelki, lecz policjanci nie potrafili ukryć zmieszania, gdy dokładnie sprawdzili ich zawartość.
Policja przyznała, że była to pomyłka, która wynikła z winy prokuratury w Częstochowie, a dochodzenie było przeprowadzone bardzo niestarannie. Właściciel sklepu złożył zażalenie na działanie prokuratury.