Jednak kierowcy prześcigają się w wymyślaniu coraz to nowych sposobów oszukiwania „drogowych fotografów”. Antyradary, CBradia, jammery (uniemożliwiają pomiar prędkości), spraye do tablic rejestracyjnych, utrudniające zrobienie zdjęcia czy też po prostu „jazda na zająca” to tylko niektóre strategie stosowane przez kierowców żądnych przygód na polskich drogach. A może prościej byłoby przestrzegać przepisów, niż wydawać olbrzymie sumy na zakup wymienionych urządzeń.
Zwolenników i przeciwników fotoradarów stale przybywa. Z jednej strony urządzenie to zmniejsza liczbę wypadków na drogach z udziałem „piratów drogowych”, wywołuje strach w oczach, powodujący mimowolne zdjęcie nogi z gazu. Ale czy miejsca, gdzie występują fotoradary nie powinny być publikowane przez Policję? Wówczas spełniałby by swój właściwy cel – informowałyby o kontroli, a nie tylko zbierały mandaty, od osób, które już złamały przepisy ruchu drogowego.
Tomaszowski kierowca, Arek, zdecydowanie potępia istnienie fotoradarów:
„Zamiast pieniędzy włożonych w montaż tych urządzeń, należałoby je przeznaczyć na modernizację dróg, zrobienie lepszych wjazdów na drogę, czy też stworzenie skrzyżowań bezkolizyjnych, tak, aby upłynnić ruch. To na pewno poprawiłoby bezpieczeństwo”.Stacjonarne czy też mobilne fotoradary wpisały się już prawdopodobnie na stałe w krajobraz okolic naszego miasta. Dla niektórych stanowią ostrzeżenie, są wyrazem bezpieczeństwa, dla innych zaś to bodziec do wymyślania sposobów na uniknięcie „drogowej sesji fotograficznej”.