Z decyzją prokuratury zdecydowanie nie zgadza się i nie rozumie jej Mieczysława Goździk, prezes Tomaszowskiego Towarzystwa Miłośników i Opieki nad Zwierzętami: „Przecież tam były pobrane dowody, były wyjęte kości z paleniska z fragmentami sierści, to, jakich dowodów trzeba tutaj szukać. (…) suka miała cały łeb spalony. Odkopaną ją z kością w zębach. To jeszcze jakich dowodów tu trzeba”. Ponadto, kontynuuje Mieczysław Goździk, „o tyle to jest bardziej naganne, że odbywało się na oczach dzieci. Te dzieci krzyczały a ona dosypywała węgla, żeby się szybciej paliły.”
Całkiem odmiennego zdania jest oskarżona Maria K. C., która twierdzi, że sąsiedzka zazdrość doprowadziła do takiej sytuacji. „No skoro bierze się kości z kurczaka, jako kości psie to już jest domniemanie a nie fakt” – twierdzi Maria K. C. Zaprzecza oskarżeniom uśmiercenia szczeniąt. Zapewnia, że oddała je osobie, której nie znała. Mimo ciążącego na niej tak okrutnego zarzutu, nie starała się odnaleźć tej osoby, aby oczyścić się z zarzucanych czynów. Przyznaje się, że zamknęła sukę w kotłowni, gdzie prawdopodobnie po wpływem temperatury popielnik otworzył się, a suka została poparzona i zdechła po 2 nocach. Została zakopana w ogródku, gdzie znalazła ją sąsiadka – członkini Tomaszowskiego Towarzystwa Miłośników i Opieki nad Zwierzętami, która wezwała policję.
„W pewnym sensie czuje się bardzo pokrzywdzona. Kosztowało mnie to bardzo dużo nerwów i zdrowia (…) a to jest po prostu ludzka zawiść, za to, że człowiek sobie radzi” – puentuje Maria K. C.
Tomaszowskiego Towarzystwa Miłośników i Opieki nad Zwierzętamii wniosło już zażalenie na postanowienie umorzenia dochodzenia przez prokuraturę.