„Czarny mercedes” – Seans z cyklu Kultura Dostępna 3.09.2020 godz. 13:00 i 18:00

548

Warszawa, czerwiec 1942 roku. W podejrzanych okolicznościach zostaje zamordowana Aneta Landau, żona szanowanego adwokata – Karola Holzera. Sprawę tajemniczego zabójstwa próbuje rozwikłać nadkomisarz Rafał Król, funkcjonariusz współpracującej z Niemcami Granatowej Policji, a równocześnie zaprzysiężony żołnierz polskiego podziemia. Kolejne tropy mnożą podejrzenia i ujawniają głęboko skrywane sekrety zmarłej oraz niejasne powiązania Holzera z wysoko postawionym oficerem SS – Maximilianem Grafem von Fleckensteinem.

Czy nadkomisarz Król, który znajduje nieoczekiwanego sojusznika w osobie dowódcy Gestapo – Ernsta Kluge, zdoła odnaleźć mordercę kobiety, zanim ten ponownie przeleje krew?

Janusz Majewski jest być może ostatnim już tak aktywnym i twórczym klasykiem, legendą polskiego kina i przypuszczalnie najstarszym dzisiaj. wciąż twórczym polskim reżyserem. To, co zawsze interesowało Majewskiego jako artystę, to odtwarzanie świata którego nie ma, odnajdywanie dla tego świata filmowej ilustracji wrażeniowej. I to wszystko znajduje również spełnienie w najnowszym, opartym o bestsellerową powieść Janusza Majewskiego filmie „Czarny mercedes”.

Niedawno natknąłem się na bardzo stary wywiad z Januszem Majewskim, rozmowę z początku lat siedemdziesiątych. Reżyser był wówczas dopiero po sukcesach  pierwszych, znakomitych fabuł – „Lokisa” i „Sublokatora”, wprowadzając do naszego kina nieznane wcześniej gatunki: kino grozy i groteskę. We wspomnianym wywiadzie przyszły twórca „Lekcji martwego języka”, serialu „Królowa Bona” i „C.K. Dezerterów”, mówił, że jako artystę nie interesuje go i przypuszczalnie nigdy nie będzie interesowała doraźność, teraźniejszość, wszystko to, co upraszczając można by podejrzeć na ulicy lub zobaczyć przez okno. Jako filmowiec, dowodził młody reżyser, chcę być wierny idei że kino jest przepisywaniem przeszłości na obraz teraźniejszości, odnajdywaniu w dawnych historiach, dawnych, również fikcyjnych bohaterach uniwersalnych mechanizmów działania.

Znamienna i rzadka konsekwencja – Janusz Majewski począwszy od pierwszych fabularnych etiud (legendarne „Rondo” Majewskiego powstało w 1958 roku!) jest wierny temu postulatowi twórczemu. Od ponad sześćdziesięciu lat  tworzy filmy zanurzone w historii, są to zresztą najczęściej adaptacje literackie, znajdując dlań niekiedy pasjonujący ekwiwalent obrazowy.

Janusz Majewski z pierwszego wykształcenia jest architektem. To również jest widoczne w jego kinie. Wszystkie filmy mistrza, także najnowszy „Czarny mercedes”, są swego rodzaju budowlami, którego architekturę tworzą precyzyjna konstrukcja, mocne rusztowania w historii, a w końcu dekoracyjne talenty wykończeniowe. Radość dla oka, ale i wyzwanie dla interpretatorów skłonnych do detalicznej analizy tego kina.

W „Czarnym mercedesie” tłem dla wydarzeń jest druga wojna światowa. Mogłoby się wydawać, że akurat o tym okresie polskie kino opowiedziało już wszystko,  temat został wyczerpany, okazuje się że jednak nie, nie do końca. Janusz Majewski, rocznik 1931, jeden z coraz mniej licznych naocznych świadków brutalnych wojennych wydarzeń, ogląda wojnę inaczej. Owszem, groza, narastająca atmosfera permanentnego zagrożenia, ale z drugiej strony także życie. Życie, które przynajmniej do pewnego momentu bywało również znośne, chociaż przez lata z niejakim zawstydzeniem, przecież niepotrzebnym, usiłowano tę normalność wojny, zwłaszcza w literaturze, w kinie, w sztuce, wyeliminować, zamieść pod dywan. Tymczasem było różnie. Nigdy nie zapomnę rozmowy z Aliną Janowską, która wręcz okrzyczała mnie kiedy dopytując o jej wojenne wspomnienia, wpadłem w martyrologiczny ton. „To zupełnie nie tak – usłyszałem. – Było zło, bomby i śmierć, ale my żyliśmy, śpiewaliśmy, tańczyliśmy, piliśmy wino, kochaliśmy się jak nigdy przedtem, nigdy potem. Może dlatego, że w zasadzie niewiele było do stracenia? Życie w każdej chwili mogło się skończyć”. „Warszawa przed wojną to było takie piękne miasto, jak Paryż, jak Budapeszt” – wtórowała Janowskiej w rozmowie ze mną Danuta Szaflarska.

W „Czarnym mercedesie” oglądamy właśnie taką Warszawę. Jeszcze przed finałem. Zręcznie prowadzona intryga kryminalna towarzyszy portretowi nieznanej Warszawy, z pięknymi wnętrzami, z gettem, w którym działały ekskluzywne restauracje, z pamięcią światowej przeszłości  stolicy zmiecionej raz na zawsze razem z powstaniem warszawskim.

Janusz Majewski kocha aktorów, wie jak ich prowadzić, dlatego w „Czarnym mercedesie” zagrała cała plejada wspaniałych polskich artystów. Od Artura Żmijewskiego, Marii Dębskiej i Aleksandara Milćevicia  w rolach głównych, po Danutę Stenkę, Sonię Bohosiewicz, Bogusława Lindę i brawurowego, komediowego Andrzeja Seweryna na drugim planie. Operator, Arkadiusz Tomiak fotografuje wojenną Warszawę i Tatry z czułością, wiedzą i opanowaniem, a scenograf Andrzej Haliński odtwarza miasto na nowo. Stare warszawskie pocztówki dostają nowe, nieoczekiwane życie, a „Czarny mercedes” dojeżdża pod wskazany adres…

Łukasz Maciejewski