Polskie filmy cieszą się dużą popularnością wśród widzów Heliosa. Cykliczne spotkania w ramach projektu Kultura Dostępna pozwalają im zobaczyć wiele wartościowych produkcji w atrakcyjnej cenie. Majowe propozycje sprostają oczekiwaniom najbardziej wytrawnych kinomanów.
Filmem zamykającym majowe spotkania z polskim kinem jest „Sonata”. Autentyczna historia Grzegorza Płonki, młodego, zdeterminowanego chłopaka, który pokonał przeciwności losu i udowodnił światu, że w życiu wszystko jest możliwe! Błędna diagnoza w kierunku autyzmu okazuje się niedosłuchem. Zabieg wszczepienia implantu przywraca nie tylko słuch, ale i szansę na spełnienie marzeń o zostaniu pianistą. Seans zaplanowany jest na 26 maja.
Seanse w ramach Kultury Dostępnej wyświetlane są w każdy czwartek o godzinie 13:00 oraz 18:00. Projekt jest częścią programu realizowanego przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, którego operatorem jest NCK. Szczegóły dostępne są pod adresem: www.kulturadostepna.pl oraz www.helios.pl/kultura_dostepna.
W Hollywood istnieje przesąd, że jeżeli bardzo chce się otrzymać aktorskiego Oscara, to trzeba przede wszystkim poszukać roli wymagającej totalnej transformacji. Postarzenia, pobrzydzenia, albo postaci z dysfunkcjami. Historia nagród aktorskich, nie tylko Oscarów, potwierdza słuszność wskazań tego rodzaju. Metamorfoza aktorska jest spektakularna, działa na wyobraźnię – i widzów, i krytyków.
Michał Sikorski, młody aktor, niedawny absolwent Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie, na samym początku kariery zagrał rolę, która może stać się wzorcowym potwierdzeniem tej tezy. Na ostatnim festiwalu w Gdyni miałem przyjemność poprowadzić konferencję prasową z ekipą „Sonaty” Bartosza Blaschke, po pierwszym publicznym pokazie filmu. Zgromadzeni w sali dziennikarze i obserwatorzy festiwalu, nie mogli wyjść ze zdumienia, że przystojny młody człowiek i ekranowy Grzegorz to jedna i ta sama osoba. Michał celująco wykonał zadanie, ale nie byłoby udanej roli bez dobrego filmu. Szczęśliwie „Sonata”, debiut Bartosza Blaschke, to film bardzo udany.
Najpierw była fascynująca historia. Usłyszawszy o niej, przygotowujący się do debiutu reżyser, autor kilku świetnych krótkich metraży, myślał początkowo o dokumencie, skończyło się na fabule. Słusznie, w takich opowieściach jak „Sonata”, w fabule można pokazać więcej.
Grzegorz Płonka urodził się w górach, mieszka do dzisiaj w Murzasichle, jest dowcipnym, inteligentnym, wybitnie utalentowanym muzycznie chłopcem, jedynym jego problemem są trudności komunikacyjne, kłopoty z mówieniem. Za nim jednak długa i wyboista droga. Przez wiele lat był diagnozowany jako dziecko autystyczne, leczony na autyzm. Nie mogąc mówić, uciekał się do grania, do muzyki, to był jego krzyk. Dopiero dzięki zaangażowaniu rodziców (ojca chłopca i kochającą, przybraną matkę, wspaniale zagrali w filmie Łukasz Simlat i Małgorzata Foremniak), sytuacja z wolna zaczęła się zmieniać. Ale to droga wyboista, droga przez mękę, droga bez łatwych zwycięstw.
Powstało mądre, szlachetne kino, osadzone w malowniczej górskiej scenerii. Kino opowiadające o charakterach, nie tylko o sprawie. Mądrze opowiedziane i zagrane. Obok fascynującego Skorskiego, świetnych Simlata i Foremniak, chciałbym wyróżnić jeszcze drugoplanową rolę Lecha Dyblika. Dyblik, aktor od zadań specjalnych. Charakterystyczna twarz polskiego kina, przez wiele lat twarz kina Smarzowskiego przede wszystkim. W „Sonacie” Dyblik udowadnia, że nie ma wcale potrzeby pokazywania go aż tak jednowymiarowo. Z takimi, a nie innymi warunkami, zagra tych wszystkich alkoholików, więźniów, pomocników gangsterów, zrobi to świetnie, najlepiej, ale kiedy na horyzoncie pojawia się szansa, żeby – jak w „Sonacie” – ten sam Dyblik zagrał subtelnego nauczyciela muzyki, wykorzysta tę okazję w stu procentach. I w „Sonacie” gra tak, jakby całe zawodowe życie wyłącznie uczył muzyki. I to by się nawet zgadzało. Lech Dyblik gra i śpiewa pięknie. Na deptakach, w uzdrowiskach. Ale to temat na inne opowiadanie.
Łukasz Maciejewski