Blok był bardzo silną bronią PGE Skry w pojedynku z Transferem. Bełchatowska ściana zatrzymywała też rywali w drugiej partii, dzięki czemu gospodarze wyszli na prowadzenie 8:4. Goście popełniali coraz więcej niewymuszonych błędów i tracili kolejne punkty. A bełchatowianie robili swoje. Z każdą akcją grali jeszcze pewniej. W świetnej dyspozycji był Srećko Lisinac, który straszył rywali atakami ze środka. Na drugiej przerwie technicznej było już 16:8 dla gospodarzy. Wprawdzie po powrocie na boisko podopieczni Miguela Falaski nieco się rozluźnili i stracili kilka piłek z rzędu, ale przewaga, którą wypracowali sobie wcześniej była na tyle bezpieczna, że to prowadzenie spokojnie dowieźli do końca seta.
W trzeciej partii nic się nie zmieniło. Grający z dużą swobodą siatkarze PGE Skry szybko wyszli na prowadzenie 4:1. Nie do zatrzymania był Mariusz Wlazły, a dodatkowo bełchatowianie punktowali też często zagrywką. Podopieczni Vitala Heynena starali się zmienić obraz meczu, ale tego dnia wyraźnie nie byli sobą. Tak bezradni nie byli już dawno. Trzeciego seta PGE Skra też wygrała bardzo pewnie.
PGE Skra Bełchatów – Transfer Bydgoszcz 3:0 (25:16, 25:16, 25:15)