W jednej chwili został ulubieńcem tłumów i wzorem ujmującego długodystansowca z lat 70. Rodgers, czterokrotny zwycięzca maratonów w Bostonie i Nowym Jorku, jest jedynym maratończykiem, którego zdjęcie dwa razy ukazało się na okładce „Sports Illustrated”. Rekordowa wygrana w najsłynniejszym z biegów zmieniła jego losy na zawsze. Przełomowe osiągnięcie Billa Rodgersa w Bostonie miało także wpływ na życie wielu innych amerykańskich biegaczy, którzy uwierzyli, że mogą pójść w jego ślady, a tysiące zwykłych ludzi zasznurowało buty biegowe i ruszyło w pogoń za marzeniami. Rok przed wygraną Rodgersa w zawodach bostońskich w 1975, liczba uczestników wszystkich organizowanych w USA maratonach nie przekroczyła 20 tysięcy. W roku 2009 liczba zawodników biegów maratońskich wzrosła do niemal pół miliona. Trzydzieści siedem lat po pamiętnym maratonie 1975 roku Bill Rodgers nadal urzeka postawą kordialnego lekkoducha, która zapewniła mu miejsce w panteonie najbardziej uwielbianych amerykańskich sportowców. W książce Maratończyk Rodgers po raz pierwszy opisuje kulisy swego historycznego zwycięstwa i wydarzenia, które do niego doprowadziły.
Bill Rodgers… „Kto to taki!?” – zapyta polski maratończyk. To taki Michael Jordan maratonu. Taki Niki Lauda i Boris Becker w jednej osobie. Sęk w tym, że jego sława przypadła na czas, gdy bieganie długich dystansów w naszym kraju było zajęciem kuriozalnym i dziwnym.
W 1975 roku Amerykanie piali z zachwytu, bo w maratonie bostońskim wygrał ich rodak. Otóż na przełomie lat 70. i 80. XX wieku Bill zrobił to cztery razy. Tyle samo razy triumfował w Nowym Jorku.
Był biegającą maszyną, ale historia, którą opowiada, jest bardzo ludzka. Pełna wzlotów i upadków. Zwątpień młodego chłopaka dorastającego w Stanach Zjednoczonych zaangażowanych w wojnę wietnamską. Bill jest bezpretensjonalny – nie stroszy piórek, opisuje się raczej jako lekkoducha szukającego w bieganiu radości. Dlatego książkę czyta się dobrze. Przy okazji łykamy kawał historii najnowszej USA i oczywiście dziejów maratonu bostońskiego, które autor przemyca raz po raz tak, że chwytamy solidną porcję wiedzy bez poczucia, żeby była nam wtłaczana.
Bill Rodgers… „Kto to taki!?” – zapyta polski maratończyk. To taki Michael Jordan maratonu. Taki Niki Lauda i Boris Becker w jednej osobie. Sęk w tym, że jego sława przypadła na czas, gdy bieganie długich dystansów w naszym kraju było zajęciem kuriozalnym i dziwnym.
W 1975 roku Amerykanie piali z zachwytu, bo w maratonie bostońskim wygrał ich rodak. Otóż na przełomie lat 70. i 80. XX wieku Bill zrobił to cztery razy. Tyle samo razy triumfował w Nowym Jorku.
Był biegającą maszyną, ale historia, którą opowiada, jest bardzo ludzka. Pełna wzlotów i upadków. Zwątpień młodego chłopaka dorastającego w Stanach Zjednoczonych zaangażowanych w wojnę wietnamską. Bill jest bezpretensjonalny – nie stroszy piórek, opisuje się raczej jako lekkoducha szukającego w bieganiu radości. Dlatego książkę czyta się dobrze. Przy okazji łykamy kawał historii najnowszej USA i oczywiście dziejów maratonu bostońskiego, które autor przemyca raz po raz tak, że chwytamy solidną porcję wiedzy bez poczucia, żeby była nam wtłaczana.
Krzysztof Dołęgowski
Akcja Polska Biega, Polskabiega.pl
Szczegółowe informacje
Liczba stron 288
Format 203 x 285 mm
Oprawa miękka
Data wydania 1 października 2014r.