Kolejne zwycięstwo PGE Skry

626
 MVP tego spotkania został uznany Srećko Lisinac.

W spotkaniu z Effectorem Miguel Falasca dał odpocząć kilku swoim podstawowym zawodnikom. Karol Kłos znalazł się poza meczowym składem, a w kwadracie dla rezerwowych znaleźli się Mariusz Wlazły i Nicolas Uriarte. Z kolei na boisku pojawił się Michał Winiarski, który po raz ostatni zagrał z ZAKSĄ.

Bełchatowianie rozpoczęli ten pojedynek w przemeblowanym składzie, ale szybko wyszli na prowadzenie 8:4. Ta przewaga nie utrzymała się zbyt długo, bo gości niespodziewanie przejęli inicjatywę na boisku i bardzo szybko wyrównali. Problemy ze skutecznością miał Maciej Muzaj, który kilka razy został zatrzymany przez szczelny blok rywali. Kielczanie poszli za ciosem i doskoczyli gospodarzom na kilka punktów. Zaniepokojony Miguel Falasca wpuścił na boisko Mariusza Wlazłego i Nicolasa Uriarte, ale nie zmieniło to gry mistrzów Polski, którzy popełniali za dużo błędów, zwłaszcza na zagrywce. Do końca nic się już nie zmieniła i bełchatowianie przegrali pierwszego seta na własnym boisku w tym sezonie. Z pewnością mało kto spodziewał się, że stanie się to akurat z przedostatnią drużyną PlusLigi.

Dla bełchatowian źle rozpoczął się też drugi set w którym popełniali te same błędy co w pierwszej partii. Oczywiście odbiło się to na wyniku, bo kielczanie wyszli na prowadzenie 5:2. Z każdą piłką PGE Skra rozkręcała się i przejmowała kontrolę nad tym spotkaniem. Dostrzegł to również trener gości, który poprosił o czas. Nic to nie dało, bo bełchatowianie w końcu zaczęli grać swoją siatkówkę. Dobrze funkcjonowały przyjęcie i blok i na efekty nie trzeba było długo czekać. PGE Skra prowadziła już 14:10. Ręce same składały się do braw patrząc na współpracę Uriarte z Lisinacem. Młody Serb kilka razy bardzo efektownie zakończył podania rozgrywającego PGE Skry. W drugiej odsłonie spotkania  goście nie mieli już za wiele do powiedzenia. Kiedy sprawy w swoje ręce wzięli Mariusz Wlazły i Michał Winiarski emocje w tym secie już się skończyły.

Zdecydowanie więcej było ich w kolejnej partii w której Effector grał równie skutecznie jak w pierwszej. Bełchatowianie nieco się zacięli i nie grali już tak efektownie jak kilkanaście minut wcześniej. Przy prowadzeniu gości 14:11 Miguel Falasca poprosił o czas. W grze bełchatowian potrzebny był impuls, bo sytuacja na boisku coraz bardziej przypominała tę z pierwszego seta. W drużynie gości podobał się zwłaszcza Rozelin Penczew. Młody przyjmujący grał przeciwko mistrzowi Polski bardzo pewnie, a przede wszystkim skutecznie. To też dzięki niemu Effector prowadził już 16:13. Wszystko zmieniło się kiedy na zagrywkę wszedł nie kto inny jak Mariusz Wlazły. Jego atomowe serwisy sprawiły gościom mnóstwo problemów. Dwa asy serwisowe, świetna gra blokiem plus niezawodny tego dnia Lisinac i bełchatowianie w ekspresowym tempie wyszli na trzypunktowe prowadzenie. Niestety szybko je stracili, bo goście nie mieli zamiaru rezygnować z walki o wygraną. Ostatnie słowo w tej partii należało jednak do podopiecznych Miguela Falaski.

W decydującej części tego meczu bełchatowianie ani przez moment nie pozostawili wątpliwości komu należy się zwycięstwo. Z polotem i finezją grali Uriarte, Wlazły czy Lisinac. Na zagrywce bardzo dobrze spisywał sie Nicolas Marechal. PGE Skra cały czas trzymała rywali na dystans i bez żadnych problemów wygrała czwartego seta. Bełchatowianie kontynuują fantastyczną passę zwycięstw w PlusLidze. Zawody zakończył pięknym atakiem ze środka Srećko Lisinac.

PGE Skra Bełchatów – Effector Kielce 3:1 (18:25, 25:18, 25:23, 25:16).

PGE Skra: Brdjović, Winiarski, Lisinac, Muzaj, Marechal, Wrona, Tille (libero) oraz Uriarte, Wlazły i Włodarczyk.

Effector: Janusz, Buchowski, Bieniek, Krzysiek, Penczew, Maćkowiak, Kaczmarek (libero)  oraz Pająk, Jungiewicz, Takvam i Sufa.

Źródło: www.skra.pl