Święta Wielkanocne w tradycji

973

W regionach etnograficznych, których zasięgiem działania obejmuje tomaszowskie Muzeum oraz powiat tomaszowski (rawskie, opoczyńskie, brzezińskie, piotrkowskie) kultywowanych było wiele zwyczajów i obrzędów związanych ze Świętami Wielkanocnymi. Niektóre przetrwały do dziś, choć należy upatrywać się dużych zmian jakie wywołały lata powojenne. Gdy wiosną przyroda budziła się do życia, ożywało pragnienie zabezpieczenia
i symbolicznego podkreślenia ważności nie tylko religijnego doznania. Kobiety bieliły
i stroiły izby, ale przede wszystkim pisały pisanki, krasiły jajka – symbol płodności, zdrowia, szczęścia, aby zapewnić sobie i najbliższym pomyślność w życiu. Zdobieniem jaj zajmowały się wyłącznie kobiety i dziewczęta. Do dziś żywa jest tradycja pisania pisanek w naszym powiecie m.in. w Będkowie, Rzeczycy, Inowłodzu i Czerniewicach. Kobiety tzw. kolczykiem, a w rawskim nazywanym pisarkiem, malowały woskiem na jajkach ornamenty, w podziale poprzecznym lub podłużnym o wzorach roślinnych i geometrycznych. Następnie jajko zanurzały w wywarze barwnika naturalnego z łusek cebuli, młodych pędów żyta lub jęczmienia jagód, czarnego bzu, kory dębowej, szyszek olchy albo fabrycznych farbkach. Oczekiwały aż skorupka nabierała odpowiedniego koloru. Najczęściej pisanki były czarne, bordowe, fioletowe, zielone. Następnie wyjmowały pisanki z wywaru i ciepłą ściereczką ścierały wosk, który utrwalał napisany wzór. Dawniej pisanki stanowiły wielkanocny prezent tzw. dyngus dla przyjaciół i rodziny. Kobiety obdarowywały kraszankami bliskie osoby, dziewczyna wybranego kawalera, matki – dzieci i dyngusiorzy. Niekiedy wkładano je do święconki. Zanoszono do kościoła, aby poświęcił ksiądz i święcone spożywano podczas wielkanocnego śniadania. Pierwszy dzień Wielkanocy przebiegał w spokojnej, rodzinnej atmosferze. Świętowanie zaczynało się w II dzień Wielkanocy, kiedy to po wsiach chodzili dyngusiorze, kurcorze z wózkiem kurcorskim, dziewczęta z maikiem i chłopcy z pasyjką, oznajmiając Zmartwychwstanie Pańskie i radując się z nastania wiosny, która gwarantowała odradzanie się do życia przyrody. Z Wielkanocą związane są także palmy święcone w Palmową Niedzielę. Wykonywane były przede wszystkim z wierzbowych gałązek, borówki, oraz drobnych kwiatków wykonanych z bibuły. Poświęcona palma miała magiczną moc przez co chroniła domostwo przed silnymi zjawiskami atmosferycznymi oraz chorobami domowników.

Tradycja obchodzenia II dnia Świąt Wielkanocnych wywodzi się od Słowian, którzy czcili przywrócenie do życia wiosny. Popularna nazwa tego dnia Śmigus – dyngus na stałe wpisała się w słownik polskich świąt, pochodzi od naszych zachodnich sąsiadów Niemiec. Śmigus wywodzi się od słowa Schmackostern, co inaczej znaczyło smagać, tzn.
w tradycji, uderzać się wzajemnie młodymi gałązkami np. z wierzby. Słowo Dyngus swoje znaczenie wiąże z odwiedzinami, wykupywaniem się bądź składaniem datków w zamian za odwiedziny. Obchodzenie Dyngusa w głównej mierze miało charakter zalotny, dlatego też przewodnie role tego dnia należały do chłopców, którzy nadawali rytm poszczególnych elementów składowych zwyczajów. W odróżnieniu do pierwszego dnia Wielkanocy,
w drugim świętowała cała społeczność wiejska jako wspólnota. Młodzi chłopcy organizowali wiejskie zabawy ludowe tzw. potańcówki na deskach, lub w przypadku niekorzystnej aury
w największym domu na wsi czy też wiejskiej karczmie. Najwięcej emocji wywoływał zwyczaj chodzenia z kurkiem, podrosłych chłopców. „Kurcorze ruszali w obchód
z muzykantem, zaopatrzeni w wózek dyngusowy oraz kije, sikawki i węże z drewnianych deseczek zaopatrzonych na końcu szpilką lub igłą. Wpuszczeni do izby używali wszystkich tych rekwizytów do stworzenia z jednej strony nastroju radości i wesela, z drugiej strony powagi i nastroju świątecznego właściwego Wielkanocy. Najwięcej podziwu budził, wózek dyngusowy, na którym z reguły siedział dorodny żywy kogut i ustawione były parami strojne laleczki. Niemniejsze zainteresowanie wywoływali umieszczeni w pobliżu dyszla tracze, którzy byli wprawiani w ruch przy pomocy sznurka. Toteż zarówno dzieci, jak i starsi, garneli się ku kurcorzom, aby oglądać te dziwy. Wśród muzyki, śpiewów i piania koguta, rozlegały się często obok miarowych uderzeń drągów, piski dziewcząt, wywoływane strumieniami wody wypuszczonej z sikawek lub ukuciem drewnianego, ruchomego węża”. Wspominany kogut przywiązywany był do wózka, wcześniej suto nakarmiony pszenicą nasączoną alkoholem, co powodowało głośne pianie koguta. Inni kawalerowie nieśli tzw. bociany. Były to drewniane konstrukcje, składające się w harmonię . Pukano nimi w okna i drzwi domów, oraz straszono dziewczyny, zadzierając im wełniaki. Niektórzy chłopcy posiadali również ludowe instrumenty – skrzypce i basy, na których według przekazów nie wszyscy umieli grać. Często improwizowali umiejętności gry. W wesołym orszaku kawalerowie odwiedzali wszystkie gospodarstwa i przyśpiewkami oznajmiali radość Zmartwychwstania Pańskiego.

Oprócz dyngusiarzy domostwa gospodarzy odwiedzały także dwie grupy dzieci
w wieku wczesnoszkolnym. Jedną z nich reprezentowały dziewczynki z gaikiem – maikiem czyli sosnową lub świerkową gałęzią przystrojoną wstążkami oraz bibułkowymi kwiatami. Obnoszenie gaika – maika miało na celu ponowne przywołanie wiosny i pożegnanie zimy. Zwyczaj mógł odbywać się także w inne dni wiosennych miesięcy. Drugą grupą, prawdopodobnie najmniej wytrwałą byli chłopcy obchodzący domostwa z pasyjką, czyli drewnianym krucyfiksem lub figurą Chrystusa, udekorowanymi także kolorowymi wstążkami. Zwyczaj ten zaginął na początku XX w. Wszystkie grupy w dowód wdzięczności za odwiedziny otrzymywały od gospodarzy tzw. dyngus, czyli podarki najczęściej w postaci produktów spożywczych. Dzieci dostawały jajka, pisanki i ciasto zaś podrosła młodzież zapraszana była do domów na poczęstunek w postaci jajek, wędliny, podrobów, chleba oraz alkoholu. Chłopcy bacznie obserwowali porządek i estetykę wystroju izb, gdzie zamieszkiwały panny. Świadczyło to o umiejętnościach i zdolnościach ewentualnej przyszłej współmałżonki. Zdarzało się, iż młodzi mężczyźni w stanie wskazującym, robiąc sobie żarty rzucali się surowymi jajkami, co spotykało się z dużym niezadowoleniem gospodyń, gdyż jajka stanowiły wartościowy artykuł. Chodzenie z żywym kogutem etnografowie zanotowali w rawskim, piotrkowskim, opoczyńskim i brzezińskim. Powszechnym i przyjętym zwyczajem było oblewanie dziewcząt wodą – szczególnie ważny zwłaszcza dla panien gdyż pominięcie stanowiło brak zainteresowania ze strony kawalerów. Istotnym elementem zalotów stanowiło obdarowanie kawalerów przez panny pisankami, które w zamian za nie otrzymywały tuż po Wielkanocy chustki bądź korale. Starsi członkowie społeczności wiejskiej a w szczególności swatki i swaci bacznie obserwowali zaloty młodzieży, gdyż mogły w wielu przypadkach stać się przyczynkiem do aranżowanego przez rodziców małżeństwa. Wielkanocne zwyczaje zaczęły zanikać po II wojnie światowej, choć jeszcze w latach 50. i 60. XX w. występowały na rawskich wsiach. W chwili obecnej kultywowaniem zwyczajów II dnia Świąt Wielkanocnych na terenie powiatu tomaszowskiego zajmują się zespoły folklorystyczne np. Dziecięcy Zespół Pieśni i Tańca Smardzewianie lub Lubochnianie czy też grupy znajomych bądź przyjaciół z gminy Lubochnia, którzy kultywują, mając na celu dobrą zabawę różne obrzędy doroczne.

Źródło: Michał Adam Pająk Etnograf, adiunkt działu etnograficznego
Muzeum w Tomaszowie Mazowieckim im. A. hr. Ostrowskiego

Autor Starostwo Powiatowe w Tomaszowie Mazowieckim