We wtorek odbyła się konferencja prasowa z udziałem prezesa zarządu oraz członków rady nadzorczej Widzewa, podczas której omówiony został raport finansowy dotyczący funkcjonowania klubu w 2018 r.
Tomasz Stamirowski, prezes Stowarzyszenia RTS Widzew Łódź i członek rady nadzorczej Widzewa, podkreślił, że konferencja została zorganizowana ze względu na konieczność zachowania przejrzystości działania klubu. – Jeśli chodzi o strukturę Widzewa, nie ma tutaj jednego właściciela, który finansuje klub. Korzystamy z kilku źródeł, stowarzyszenie ma wielu członków, więc ważne jest dla nas zaprezentowanie, jak wyglądają finanse klubu – powiedział.
W zeszłym roku przychody Widzewa sięgnęły 14,7 mln zł. – Z tej sumy główną część stanowią przychody z dnia meczowego, które wynoszą blisko 6,5 mln zł. Bardzo ważną częścią były również wpływy komercyjne, sięgające łącznie 5 mln zł. W ich skład wchodzą wpływy od sponsorów oraz przychód ze sklepu kibica. Pozostałe przychody obejmują m.in. dochód z najmu obiektu czy też przychody z transmisji meczów – dodał.
Pod względem przychodów Widzew jest liderem II ligi. – Dziękujemy serdecznie kibicom, sponsorom oraz miastu. Tworzymy coś, co na tym poziomie jest unikalne. W wielu obszarach sięgnęliśmy jednak sufitu. Mamy wypełniony stadion, podobnie rzecz ma się na polu sponsorskim czy transmisji spotkań – powiedział Tomasz Stamirowski.
W kolejnym sezonie zwiększenie przychodów lub nawet powtórzenie ubiegłorocznego wyniku będzie dla klubu sporym wyzwaniem. – Jeśli chodzi o typowo sportowe aspekty, musimy na boisku zapracować na szacunek kibiców i przyciągnąć ludzi odpowiednim poziomem sportowym. Patrząc na rundę wiosenną to zaufanie zostało zachwiane – stwierdził. – Jeśli chodzi o część kosztów, które poniósł klub, wynagrodzenia wynosiły 4,9 mln zł. Wypłaty dla samych piłkarzy wyniosły 3,2 mln zł. Teraz po czasie możemy oceniać, czy wydaliśmy za dużo, czy też zainwestowaliśmy zbyt mało – dodał.
Prezes Jakub Kaczorowski podkreślił, że kształt kontraktów zawodników nie był taki, jak być powinien. – Część wynagrodzenia zasadniczego powinna być niższa, natomiast reszta powinna zostać wypłacana w zależności od osiągniętych wyników. Z każdym z piłkarzy rozmawialiśmy na ten temat indywidualnie. Będziemy finalizować te rozmowy po powrocie zawodników z urlopów – powiedział.
Jak dodał, pomimo braku awansu do I ligi klub nie przewiduje bardzo dużych strat finansowych. – Oczywiście liczymy, że zdecydowana większość kibiców, która posiadała karnet w poprzednim sezonie, zdecyduje się na jego ponowny zakup. Nawet jeśli któryś ze sponsorów zdecyduje się nie przedłużać z nami współpracy, to wiceprezes Jędraszczyk bardzo mocno pracuje na to, by w to miejsce pojawili się kolejni – zaznaczył.