Chodzenie po dyngusie – jak ten zwyczaj wyglądał dawniej nad Pilicą?

764

Autor: Skansen Rzeki Pilicy

Poniedziałek Wielkanocny wiąże się nie tylko ze znanym do dziś obyczajem polewania się wodą, co ma zagwarantować oblanemu zdrowie (a pannom urodę), ale również z tradycją chodzenia po dyngusie. Była ona również popularna nad Pilicą. Jak wyglądał ten zwyczaj? Co oznaczał? 

Tak m.in. został on opisany w opowiadaniu „Nad Pilica” zamieszczonym w tygodniku dla dzieci i młodzieży „Płomyk” nr 30/31 wydanym 6 kwietnia 1936 r. w Warszawie.

„Dyngusiarze szykowali wcześniej wózek – na dwóch kółkach, na drewnianej ramie, z dyszlem. Cały wózek malowano na czerwono. Pod osią kół ukryty był dzwonek. Na środku wózka stawiano owalny, łubiany koszyk – gniazdo.
Z kolorowego papieru wycinano kogutki i kwiaty, którymi przystrajano wózek. Za gniazdem, na dwóch wysokich patykach zatykano w rogach ramy pióropusze z kogucich ogonów.
Do ramy mocowano wygięty drewniany pałąk, na nim, wysoko nad gniazdem dziewczęta wieszały “panią”, a nieco niżej dookoła sześć lalek, po trzy z każdej strony. Lalki przystrojone były w pasiaste spódnice, haftowane gorsety, czepce złotym szyciem suto wyszyte.
Do gniazda wkładano żywego grzebieniastego koguta.

Wedle zwyczaju tak wędrowali: najpierw szedł komendant – chłopiec ubrany odświętnie, przepasany pasem, ozdobionym złotymi i barwnymi wycinankami. Na nogach miał wypolerowane buty z cholewami, na głowie tekturową koronę z kitą różnokolorowych wstęg. U boku, szablę oblepioną srebrnym papierem.
Za komendantem maszerowali muzykanci – skrzypek, basista i bębnista, potem chłopiec z wózkiem i kogutkiem, a potem reszta dyngusiarzy z koszami na podarki, uzbrojona w kije do wybijania taktu podczas śpiewu. Każdy z dyngusiarzy miał przypiętą kokardkę do lewego boku.

Przed chatą komendant kłaniał się gospodarzowi i pytał, czy pozwoli zaśpiewać dyngusiarzom. Gdy gospodarz pozwolił, dyngusiarze wchodzili do domu, a chłopiec z wózkiem jeździł nim po całej sieni. Pod osią kół wózka ukryty dzwonek dzwonił nieustannie, kogut piał, a chłopcy wystukując takt laskami, śpiewali chórem:
O Maryjo, o Jezusie,
Przyśliśwa tu po dyngusie
Przyśliśwa tu z gojikim
Siedzi kura z jojkim.

Po przyśpiewkach, gospodyni częstowała chłopców, jajami, świątecznym kołaczem i kiełbasą. W podzięce dyngusiarze śpiewali:
Dziękujemy za te dary
Ktoreście nam darowali
Darowali, darmo dali
Żebyście się za to do nieba dostali
Dziękujemy roz po drugi roz
Już do tego rocku ostatni roz.

Ponoć kogut zapiał na zmartwychwstanie Pańskie i taki obyczaj został od tych czasów, żeby z żywym stworzeniem po dyngusie chodzić”.