„Jakoś to będzie” – Seans z Cyklu Kultura Dostępna

349

Jak zawsze najlepsze produkcje. Jak zawsze ambitne tematy.
Jak zawsze w rewelacyjnej cenie – tylko 10 zł. Projekt Kultura Dostępna zaprasza widzów sieci kin Helios na najbliższe pokazy, w ramach których zaprezentowane zostaną:
dwie komedie (w tym romantyczna), film z wielką historią w tle, sensacja oraz pełen muzycznych wzruszeń dramat.

Dokładnie tydzień po rozpoczęciu roku szkolnego, widzowie poznają trzech życiowych nieudaczników wkomedii „Jakoś to będzie”. Panowie wciąż kombinują jak się dorobić żeby się nie narobić. Ciągłe ślizganie się przez życie średnio im wychodzi, ale teraz wpadają na „genialny plan”, z którym ma być inaczej. 15 września filmowa machina czasu przeniesie widzów do lat 70-tych, aby poznali historię trudnej miłości rozkwitającą w niełatwych czasach. Bowiem „Marzec ‘68” to protesty studenckie wywołane zakazem wystawiania „Dziadów” i przemówienia Gomułki, które przesądziły o represjach, masowej emigracji…

22 września widzowie znajdą się w samym środku gangsterskich porachunków za sprawą filmu „Krime Story. Love Story”. Historia inspirowana prawdziwymi wydarzeniami jest jak współczesna ekranizacja „Romea i Julii”. Miasto gniewu, a w nim dzielnica, w której nikt nie ma lekko… Doborowa obsada i muzyka to mocne atuty tego filmu. W ostatni czwartek września zaprezentowane zostaną „Piosenki o miłości” – mocny głos polskiego kina. Ona jest skromną dziewczyną, on pochodzi z zamożnej rodziny. Ona śpiewa o tym, co jej w duszy gra, on marzy o wydaniu płyty, którą utarłby nosa sławnemu ojcu. Czy dwa tak różne brzmienia mogą się zestroić?

Projekt Kultura Dostępna jest częścią programu realizowanego przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, którego operatorem jest NCK. Szczegółowe informacje czekają pod adresem: www.kulturadostepna.pl oraz www.helios.pl/kultura_dostepna.

Pamiętam krótkie metraże Sylwestra Jakimowa: były dla mnie odkryciem. Jakimow był bowiem inny, ale „inny” w zupełnie innym wydaniu niż jego koledzy. Mam wrażenie, że – upraszczając – większość studentów i absolwentów Szkoły Filmowej w Łodzi, stymulowanych przez ambitnych wykładowców, za wszelką cenę usiłuje pokazać jak bardzo są ambitni, oryginalni, oczytani i mądrzy. Jakimow miał  inny cel. Tego, że jest oczytany i mądry (jest!), nie musiał ani nie chciał nikomu udowadaniać, chodziło mu raczej o to, żeby pokazać, że śmiech widza  nie musi wynikać z prostego, często prymitywnego gagu, a inspiracje klasycznymi romkomami brytyjskimi nie wyczerpują tematu. Krótkie filmy Jakimowa bawiły i wzruszały, przemycały też ważną intencję społeczną. Otwórz oczy, rozejrzyj się dookoła, świat jest różnorodny i wcale nie kończy się na Zbawiksie czy na krakowskim Kazimierzu.

Sylwester Jakimow rozwija te wątki w pełnometrażowym debiucie fabularnym, filmie „Jakoś to będzie”. I znowu mamy podobną sytuację. Chce być zabawny dokładnie tam, gdzie inni wzruszają ramionami, albo starają się po prostu wzruszać. Polska B, C, D – aż do końca alfabetu. To jest świat bohaterów filmu. Na pytanie, co dalej, odpowiedzieliby – „jakoś to będzie”. Tutaj nie ma wielkich marzeń o podbijaniu rynku, zawodowych i prywatnych awansach, najmodniejszych klubach i gadżetach. Tutaj żyje się od pierwszego do pierwszego, kupuje chipsy i tanie piwo, a w mieszkaniu z nieśmiertelną boazerią, telewizor jest włączony od rana do wieczora. I właśnie w takiej rzeczywistości, to największa, dla wielu trudna do przyjęcia niespodzianka, jest także śmiesznie. Tak, śmiesznie.

Jakimow wydaje się innowatorem konwencji, bo przecież przyzwyczailiśmy się do pewnych rytuałów odbioryczych. Jeżeli Polska B, to koniecznie musi nam być smutno, powinniśmy się litować i współczuć (z lekkim poczuciem wyższości), a w filmie Jakimowa chce być zabawnie. Smutek staje się zaś immanentną częścią zabawy. Czyż w życiu nie jest podobnie? W „Jakoś to będzie” nie czuje się przykrego dla mnie protekcjonalnego tonu w opowiadaniu o peryferiach, marginesach. Bohaterowie grani z wdziękiem i wyczuciem komediowego rytmu przez Sebastiana Pawlaka, Alberta Osika i Dobromira Dymeckiego, nie są może najmądrzejsi ani najrozsądniejsi, ale zwyczajnie dają się lubić. Ich utopie, marzenia, kiepskie koncepty i jeszcze gorsze wykonanie, stają się nie tylko całkiem udanym grepsem, ale także czymś w rodzaju przesłania: „jesteśmy, jacy jesteśmy, mamy prawo do głupoty, mamy prawo do błędów”. Jakimow stawia przed nami lustro i się do tego lustra uśmiecha, podczas gdy inni stroją raczej groźne miny. Uśmiechajmy się. To pomaga. Poza tym –  „jakoś to będzie”.