Czas na ostatnią, jak zapowiadają producenci, „Planetę singli”. To był producencki strzał w dziesiątkę. Świetnie wymyślona również marketingowo „Planeta singli” błyskawicznie znalazła swojego widza. Cześć trzecia i ostatnia jest jednak nieco inna od wcześniejszych.
Przede wszystkim w końcu wyjeżdżamy z Warszawy. Akcja „Planety…” przenosi się do rodzinnej wsi Tomasza (Maciej Stuhr), gdzie czeka na niego mama (powrót na duży ekran wspaniałej Marii Pakulnis) i reszta rodziny. To właśnie tam, na wsi, ma się odbyć ślub Tomka i Ani (w roli Ani oczywiście Agnieszka Więdłocha).
Autorzy „Planety singli” mnożą komiczne z założenia rozwiązania sytuacyjne, generowane już przez sam punkt wyjścia – zestawienie małomiasteczkowej obyczajowości z wielkomiejskimi przyzwyczajeniami i kompleksami. Ma być dosadnie, chwilami slapstikowo. Nie zawsze jednak humor założony realizatorów udziela się widzom. Wejście w odmienne środowisko prowokuje również zmianę tonacji filmu: z hipstersko-wielkomiejskiej na rzeczywistość rodem z serialu „Ranczo”, gdzie owszem pojawiają się konflikty (na przykład zaognione relacje Tomka z jego starszym bratem granym przez Borysa Szyca), ale wiadomo że w końcu wszystkie one zostaną zażegnane. Osobny wątek stanowi postać przybyłego na wesele z dalekich krajów ojca głównego bohatera granego przez Bogusława Lindę. Bawidamek, obieżyświat, podstarzały playboy. Będą z nim kłopoty.
Poza nowymi bohaterami, pojawiają się oczywiście postaci doskonale znane i lubiane z poprzednich odsłon „Planet singli” – grana przez Danutę Stenkę mama Ani wpadnie w poważne tarapaty miłośne (debiutujący w dużej roli, przystojny Aleksandar Milićević), pojawią się lubiani przez widzów Bogdan (Tomasz Koralok) i Ola (Weronika Książkiewicz), ale i tak znowu najciekawszą i najlepiej zagraną postacią w filmie jest Marcel w interpretacji Piotra Głowackiego. To na Marcelu właśnie spoczywa odpowiedzialność za organizację wesela. Jak łatwo się domyślić, nie wszystko pójdzie jak po maśle.
Mnogość wątków, gagów, bohaterów, nie zawsze uzasadnione szybkie tempo – to zarówno plusy, jak i minusy popularnej komedii, ale chociaż trzecia część „Planety singli” w dosyć powszechnej opinii wypadła najsłabiej z dotychczasowych, to ciągle bardzo przyzwoite, chwilami sympatyczne i inteligentne kino.
Łukasz Maciejewski