O niezwykłym pojeździe słów kilka…

831

„Lufcik” to popularna i nieco żartobliwa potoczna nazwa unikalnego niemieckiego ciągnika znajdującego się obecnie na terenie Skansenu Rzeki Pilicy (filia MCK) w Tomaszowie Mazowieckim. Niezwykłość tego pojazdu polega na tym, iż do dziś zachował się tylko jeden egzemplarz tego typu ciągnika. W znacznym stopniu dopomogła w tym rzeka Pilica, w której odmętach zatonął on w styczniu 1945 roku.

Aby poznać choć trochę „Lufcika” (co nie jest zadaniem łatwym, bowiem poza samym pojazdem zachowały się tylko 3 zdjęcia z czasów wojny, żadnych dokumentów do dziś nie odnaleziono), trzeba cofnąć się choć na chwilę do roku 1934, kiedy to do produkcji wchodzi pierwsza wersja ciągnika SdKfz 8, z oznaczeniem DB (Daimler Benz) 7. Natomiast w 1939 roku na linie montażowe wkracza kolejna już wersja, DB 10. I ta właśnie będzie nas najbardziej interesować, bowiem „Lufcik” zbudowany jest właśnie na podwoziu ciągnika SdKfz 8 w wersji DB 10. Jest on niezwykle silnie opancerzony, stąd można wysnuć wniosek, iż mógł mieć on za zadanie holowanie np. słynnej Acht-Komma-Acht Zentimeter, czyli niemieckiego działa przeciwlotniczego i przeciwpancernego kaliber 88 mm. Najprawdopodobniej pojazdy tego typu miałby podciągać takie działo jak najbliżej linii ognia wraz z jego załogą oraz przewozić amunicję do tegoż.

Tego typu pojazdów, opartych na podwoziu SdKfz 8 DB 10 powstała zapewne krótka seria, poddawana testom. Nie weszły one jednak do produkcji seryjnej, istniejące egzemplarze trafiły do jednostek Luftwaffe na front wschodni, co potwierdza oryginalny numer rejestracyjny zachowany na pojeździe, rozpoczynający się od liter WL (WL 323863). W zachowanym egzemplarzu na przednich kołach wykorzystano opony z lanej gumy produkcji firmy Continental, które zamiast standardowego bieżnika posiadają głębokie okrągłe otwory, przez co zmniejszyła się ich waga, za to zwiększyła elastyczność. Sądząc po stanie gumowych detali i cylindrów silnika, można wysnuć wniosek, iż ten konkretny ciągnik nie posiadał dużego przebiegu.

Jak jednak „Lufcik” znalazł się na dnie Pilicy? W połowie stycznia 1945 roku ze wschodu w rejon Tomaszowa dotarła ofensywa Armii Czerwonej. Nie wszystkie niemieckie jednostki zdążyły się wycofać przez tomaszowskie mosty, te bowiem wysadzone zostały przez saperów (w skutek błędu? być może strachu?). Wobec tego należało znaleźć inną możliwość przeprawy przez rzekę. Ratunkiem dla Niemców mogły być tzw. „ślepe mosty”, czyli specjalne wypłacenia (brody), które zaznaczone zostały na mapach sztabowych. Jednak jesienią 1944 roku duża część z nich uległa zniszczeniu wskutek powodzi, przez co żołnierze często musieli szukać przedostania się na drugi brzeg po omacku. Załoga „Lufcika” i drugiego tego typu pojazdu podjęła próbę sforsowania przeszkody wodnej w okolicy osady Kulas (dziś rejon ul. Kolejowej w Tomaszowie). Jeden z tych pojazdów nie zdołał wydostać się na brzeg, gdyż lód pod nim załamał się i utknął on w wodzie, jego załoga salwowała się ucieczką i udało jej się dostać do niemieckich pozycji. Drugi z nich natomiast utknął blisko prawego brzegu rzeki, gdyż zbyt gwałtownie zjechał na lód zarywając go i utknął bez możliwości wycofania się. Załoga ewakuowała się z pojazdu i przez lód przeszła na drugą stronę Pilicy.

Po jakimś czasie, w 1957 roku, pozostawione przez Niemców ciągniki zainteresowały jakąś prywatną firmę. Podjęto próbę wydobycia jednego z nich, została ona jednak przerwana przez Wojsko Polskie. Wojskowym udało się wydostać z objęć rzeki jeden z pojazdów, podjęto również próbę wyciągnięcia „Lufcika”. Tutaj jednak natrafiono na przeszkodę, nie przypuszczano chyba jak ciężki jest to pojazd. Przy jego wyciąganiu pękła lina, podjęto wtedy decyzję o wysadzeniu pojazdu i wywiezieniu go w postaci złomu. Materiały wybuchowe przetransportowano do pojazdu łodzią i w końcu zdetonowano. Jednak niewiele to dało, podjęto drugą próbę wysadzenia go w powietrze, tym razem zwiększając ładunek. „Lufcik” uległ uszkodzeniu, jednak wojsko zaniechało dalszych prób wydobycia czy zniszczenia pojazdu, który schronił się w pilickim dnie. W wyniku regulacji rzeki i budowy oczyszczalni ścieków przez „Wistom” pojazd znalazł się na plaży przykryty piaskiem i mułem. Tak losy „Lufcika” wspomina naoczny świadek m. in. prób jego wydobycia z 1957 roku, pan Tadeusz Sulmowski, którego relacja znajduje się w zbiorach autora.

Na transporter ponownie natknięto się w 1999 roku, wtedy też podjęto kolejną próbę jego wydobycia, tym razem zakończoną sukcesem. Na czele akcji wydobywczej stanął Andrzej Kobalczyk, współtwórca i wieloletni dyrektor Skansenu Rzeki Pilicy. Sam „Lufcik” po wydobyciu i remoncie przeprowadzonym w Głownie stał się najcenniejszym z eksponatów Skansenu, gdzie eksponowany jest z zamontowanymi kołami i silnikiem KRAZ-a, które udanie zastępują oryginały, które również można zobaczyć w Skansenie (oryginalny silnik był zdekompletowany).

Wobec powyższego możliwym jest chyba ostrożny wniosek, że „Lufcik” być może mógł należeć do słynnej dywizji pancernej Hermann Goering (była to dywizja lądowa Luftwaffe, która na stanie miała działa 88 mm, hipotezę potwierdzałby numer rejestracyjny, masywny hak holowniczy pojazdu oraz luki do przewożenia amunicji).

Ponadto Niemcy posiadali krótką serię tych pojazdów. Wobec decyzji o wysłaniu ich na front, bardziej prawdopodobnym wydaje się, iż jako podobne do siebie trafiły wszystkie do jednej jednostki, niż to, iż każdy z nich znalazł się w innym oddziale. Stąd obecność co najmniej dwóch tego typu pojazdów nad Pilicą w 1945 r.
Pojazd ten do dziś skrywa więcej zagadek i tajemnic, być może dlatego tak działa na wyobraźnię nie tylko znawców techniki, ale i na zwykłych ludzi. Dziś już nie służy jednak machinie wojennej i każdy chętny może go zobaczyć w tomaszowskim Skansenie Rzeki Pilicy.

Marek Stefański

doktorant w Katedrze Historii Polski i Świata po 1945 r.
Wydziału Filozoficzno-Historycznego UŁ;
pracownik Miejskiego Centrum Kultury, filii Skansen Rzeki Pilicy

Już ponad 43 tys. wyświetleń w serwisie YouTube ma już filmik Jakuba Czerwińskiego poświęcony Lufcikowi i Piknikowi Militarnemu w Skansenie. Zachęcamy do oglądania.